W czym pierzesz… swój mózg?

w czym pierzesz mózg umysł

To, czym i kim się otaczamy, ma na nas wpływ. Zgodzisz się? Jeśli masz wokół siebie narzekaczy – możesz widzieć świat w ponurych barwach. Jeśli wszystkie kobiety w Twoim otoczeniu sprzedają ubrania po dzieciach na Vinted, jest duża szansa, że zrobisz to samo, a na pewno to rozważysz. Gdy wszyscy wokół Ciebie wybierali kierunek studiów, pewnie nie wpadłaś na to, by na studia w ogóle nie iść. I tak dalej. Pewnie trudno jest chwalić się pięcioma przygodami łóżkowymi z różnymi facetami koleżankom ze wspólnoty neokatechumenalnej.

Dziś mamy o tyle lepiej, że otaczają nas nie tylko ludzie dostępni w pobliżu, z krwi i kości, czy książki, ale mamy Internet, w którym gada do nas wielu ludzi i których możemy sobie dowolnie włączać lub wyłączać. Ja kiedyś wyłączyłam na tyle, że nie uchwyciłam momentu, kiedy nam się premier zamienił z baby na chłopa.

Teraz tak. Wpływa na nas otoczenie, ludzie i informacje, których słuchamy. Możemy sobie te źródła nadawania wybierać, co w efekcie da nam określone przeświadczenia odnośnie rzeczywistości, schematy myślenia, a dalej działania. A tymi działaniami tworzymy nasze życie.

Tak, właśnie dochodzę do internetowego pierdololo afimacyjno-manifestacyjnego i ja chcę o nim.

Jak durnie by to pierdololo nie brzmiało w ustach niektórych głoszących, jak oderwane by nam się nie wydawało wyobrażanie sobie, powtarzanie jakichś zdań, ignorowanie twardych faktów… to właśnie to pierdololo doprowadziło mnie to tego, że dzisiaj jestem kimś innym niż rok temu. Kimś bardziej zadowolonym z siebie.

To właśnie słuchanie babek gadających od rzeczy i przepisywanie śmiesznych zdań, a nie żmudne działania i mądre książki, pozwoliły mi się pootwierać, uwierzyć w siebie i wyciągnąć ręce po pieniądze, po początki swojej niezależności finansowej i nie tylko.

Od wiosny rok temu słuchałam Marty Manterys. Uczyłam się innego myślenia, którego oczywiście nie da się – będąc mną – wtłoczyć w siebie z dnia na dzień, zastępując nim wszystko to, jak myślałam wcześniej. Do tego regularnie robiłam wyzwanie Marty tzn. codziennie pisałam pewne rzeczy w zeszycie. Ot, chociażby to, że mój miesięczny zysk wynosi x, choć realnie poza 25 zł miesięcznie z bloga i sprzedażami z Vinted nie zarabiałam nic i nie widziałam w twardej rzeczywistości perspektywy na szybką zmianę.

Na jakieś pół roku odeszłam w ogóle od tych tematów i praktyk. To jest jednak trochę zachodu, a efekty były… efekcikami.

Prawdziwe owoce zbieram teraz od wiosny. Wtedy powróciłam do afirmacji i tego otwartego sposobu myślenia.

reklama – stała współpraca ambasadorska

Bach, zgłosiłam się do wykonywania zleceń.

Bach, dołączyłam do firmy, sprzedającej kosmetyki i suplementy na bazie naturalnych składników.

Bach, zarabiam miesięcznie pisaną rok wcześniej – rok wcześniej nierealną – kwotę x i więcej.

Pewnie afirmacyjne pierdololo ma swoje słabe strony i nielogiczności. Pewnie robię to wciąż po omacku, a mogłabym celniej (po kursach?). A i tak mam efekty.

Także nie każę Ci afirmować czy przyciągać. Ale jeśli kiedyś pytałabyś się, czy w to w ogóle wchodzić, czy warto, powiem: warto spróbować.

I powiem: słuchaj, mów, pisz, a jeśli nie widzisz efektów, dalej słuchaj, mów, pisz. W końcu wciagnie Cię na drugą stronę lustra.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

Autor: Ula

💃🏻 Zamierzam żyć długo i zdrowo - 100 lat to dopiero początek! 💵 Pokażę Ci biznes, który daje wolność i elastyczność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *