Raniuśko pierwsi na szlaku. Przed nami było może parę szallonych biegaczy.
Opadające mgły i tak dalej. O ciszy i spokoju nie będę pisać, gdyż wędrowaliśmy z dwójką dzieci 😉
Ogromna radość, satysfakcja, połączenie z Przyrodą i ludźmi o podobnych pasjach. I te szlaki, widoki, tak inne niż w pasmach Karpat.
To też był wrzesień. Gdy pracujesz z domu, a dzieci prowadzisz w edukacji domowej, wtedy system sobie działa z boku Ciebie, a Ty możesz robić, na co masz ochotę: wpadać do biblio z dwójką dzieci w wieku szkolnym o dziesiątej, chodzić po dworze jedenastej, załatwiać sprawy we środę w południe, wyjeżdżać na wakacje w czerwcu lub wrześniu, a na ferie pomiędzy okresem sylwestrowym a feriami szkolnymi. Wrażliwego introwertyka raduje brak dzikich tłumów baaardzo 😜
A Ty, w które wakacyjne miejsce chciałabyś wrócić? ⌨️⬇️
Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się . Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂
Wolność to dla mnie CZAS, który nie jest zbyt wypełniony i którym zawiaduję ja lub moi najbliżsi, kiedy są to wspólne sprawy.
Wolny czas, brak pogoni i INTYMNOŚĆ relacji w rodzinie. Bycie razem, w swoim przestrzeniach. Swoboda. Jesz, wstajesz, siadasz, idziesz do łazienki, robisz przerwę albo jeszcze więcej zadań z zegarami – wtedy, kiedy Ty chcesz.
Wspomnień czar. Relacjonowałam Wam już Karkonosze, pisałam o tym, jak szanować się w związku na przykładzie wyprawy… której w końcu tu nie opisałam. Czeka w planach dwa lata.
Ale już.
Wspomnienia i temat wolności.
Pamiętam ten wrześniowy poranek 2 lata temu, gdy nasi Chłopcy wylecieli z domu z plecaczkami na parking. Podobnie jak dzieci sąsiadów. Tylko że nasz Starszy rzucił wtedy do Taty:
– Tata-a! A ten Karpacz to jest bliżej niż Zakopane czy dalej?
Co mogli mieć wtedy w głowie sąsiedzi, wiozący dzieci do placówek, a siebie do prac w sztywnych godzinach, a może i sztywnych marynarach? 😉
Elastyczna praca z domu + edukacja domowa = duża dawka wolności, dowolności, możliwości decydowania, co, kiedy, jak i gdzie chcemy robić.
A wiele jest wśród nas jednostek, które bez wolności po prostu nie funkcjonują. Tracą blask, zdrowie psychiczne i chęć do życia.
Na zdjęciach wycieczka na Ślężę, już w drodze powrotnej z Karkonoszy. To był u mnie etap zachwycania się słowiańskością, słuchania Paprodziada, więc miejsce modłów naszych przodków – jak znalazł!
Pogoda chciała nas stamtąd przegnać. W ogóle było jakoś tak… z dreszczykiem. Tak odbierałam nastrój. Dostojnie, majestatycznie, tajemniczo, ale nie do końca przyjaźnie. Złowrogo? Niegościnnie?
Zapowiadana przeze mnie 3-godzinna wycieczka zajęła prawie dwa razy tyle.
Dlatego dobrze oprócz zdrowego egoizmu budować także zdrowe relacje, by Mąż przyjmował takie spontaniczne miażdżenia planów bez słowa 😉
.
Starożytna historia i klimacik bez wątpienia są:
Żeby dzieci chciały iść i były jakkolwiek zainteresowane, opowiedzieliśmy im o teoriach, że na szczycie Ślęży ląduje od czasu do czasu ufo, a wchodząc w tereny jak niżej mówiłam, że to ufo rozpuściło mgłę, żeby lądować w ukryciu.
Jest i szczyt. Droga męcząca. Zwiedzanie kościoła, w którym można oglądać szczątki jakichś bardzo starych budowli – nieczynne. Wiatr taki – i z mżawką – że nie chciało mi się iść nawet na punkt widokowy, do którego kierowała strzałka z napisem w rodzaju “Punkt widokowy 30 m”.
Ale w środku radość i satysfakcja jak milion.
Jeśli ktoś zaproponowałby mi 5 kurtek od Szanel albo tę wycieczkę, nawet w mokrości i wietrze, wolałabym wycieczkę. Bo przyroda, bo góra, bo miejsce dawnych modłów.