Życie bez Instagrama. Kilka dni temu wylogowałam i usunęłam aplikację Instagrama z telefonu. W zbyt wolnych chwilach wciąż trochę ciągnie, by sprawdzić, co powrzucały ze cztery osoby, które w ostatnim czasie obserwowałam. Ale tak ogólnie, to dobrze mi i cieszę się z tej decyzji.
W ostatnich miesiącach sądziłam, że ta aplikacja nic złego mi nie robi. Pozostawiłam ją, bo interesowały mnie tam treści JEDNEJ osoby. Jej relacje, czyli to, co znika po 24 godzinach. A skoro już tam byłam, to obserwowałam jeszcze ze 3 osoby tak z sympatii, bardziej dla rozrywki, z ciekawości niż dla konkretu.
I mimo że były to powiedzmy 4 obserwowane konta, klikałam w tego insta pewnie kilkanaście razy dziennie. Jak już nie było nowych postów od tych osób, to pokazywały mi się, kusiły i przyciągały reklamy albo posty “proponowane”. I to wystarczy. To już jest za dużo dla naszej głowy, zbyt duże (i bezsensowne) bodźce, rozproszenie. No i ten nałóg klikania po serotoninę czy co tam innego się wydziela od nowych treści albo od dostania serduszka.
Odkąd istnieje Instagram, zawsze jakoś mi się podobał (no bo on jest od tego, żeby się podobał!), ale nigdy nie wsiąkłam w niego szalenie ani jako “twórca”, ani jako obserwator.
Pozostaję dinozaurem, który zatrzymał się na etapie blogów – artykułów. Który ceni dobrą treść, czy to bardziej dotyczącą faktów z danej dziedziny, czy po prostu życiową. Treść ma być o czymś i ma mieć jakąkolwiek głębię, zaangażowanie, punkt widzenia.
Życie bez Instagrama z perspektywy odbiorcy
Niezbyt interesują mnie pokazywane na insta ubrania, sprzęty domowe, porady randkowe, ani to, że wyszła na spacer z dzieckiem, a jesienią jest jesień.
Dla mnie jednak najgorsze są te latające filmiki. Póki były zdjęcia i opisy – ok. Jak mi miga i to jeszcze bez żadnego sensu, bez treści – proszę, weźmy to usuńmy z rzeczywistości.
Uwaga ludzi bardzo cierpi. Życie codzienne ludzi bardzo cierpi. Przez to przewijanie treści, szczególnie filmikowych. I reklamy. Nie twierdzę, że nie znalazłam tam wartościowych treści. Znalazłam. Małe, drogie perełki na wielkim wysypisku śmieci.
Uważam, że są lepsze miejsca do prezentacji pereł niż podmiejska góra śmieci. I nie chcę już w niej nurkować, by je dojrzeć.
Z perspektywy “twórcy”
Nie żebym była w ostatnich latach kiedykolwiek znaczącym twórcą tam 😉 Ale ponieważ jedną z możliwych do wyboru form pracy w firmie Forever, do której dołączyłam 1,5 roku temu, jest pokazywanie produktów w social mediach, no to spróbowałam.
Czy ja mam Wam wymieniać każdy element, świadczący o tym, że to jest bardzo brudne bagno? Wybaczcie, ale aż nie chcę przypominać sobie tego wszystkiego.
Co jest dla mnie głównym minusem oparcia swojej pracy / zarobków / popularności na social mediach?
Musisz tam być non stop.
Po pierwsze: To jest praca 24h na dobę codziennie.
Po drugie: Jak znikniesz na trzy tygodnie, to wszystko znika, wszystko tracisz.
Dziewczyny, które na tym oparły swoje działania, płaczą. Kręcą rolki i relacje, jak jest cudnie. A po wyłączeniu kamerki obrabiają to do połowy nocy. I płaczą.
Na spotkaniach ledwo rozmawiają ze sobą. Ale widz sądzi, że takie fajne koleżanki i spędziły ze sobą dzień. Guzik.
Nie mówię, że nikt nie jest zadowolony z działalności tam i że nikt sobie jakoś tego nie układa mimo wszystko w miarę sensownie (choć wtedy nie wiadomo jakich efektów nie będzie).
Choć z drugiej strony one wszystkie np. są na bieżąco z relacjami wielu osób, wiedzą kto co publikuje, omawiają, plotkują, kojarzą, jeszcze pamiętają, kto co polajkował, kto przekazał tę relację u siebie, kto był oznaczony… Nie wiem, kiedy na to mają czas i jaką mają w takim razie pojemność mózgu 😀
Praca na insta to dla mnie wiecznie wywalony język, zadyszka, ciągle gonisz i uciekasz, tony mejkapu na podkrążone oczy, padanie na twarz i płakanie na wakacjach (na których pracujesz). I jeszcze okulary jak talerze [emotka chichocząca buźka zakrywa usta].
To już lepiej do korpo iść.
Mam nadzieję, że to już kres TAKICH social mediów.
…
No i fajnie jest iść przez świat, widzieć ładny widoczek i go NIE obfacać, i się nim nie dzielić. Żyjesz dla siebie. Życie bez Instagrama. Raczej jest lepsze.