Taki u mnie klimat.
Listopad – zimno – w domu.
Oflajn bo odinstalowałam sociale.
Oflajn bo ciało już ma wstręt do roboty na ekranach.
Przeziębiona, więc w domu i ogląda świąteczne komedie romantyczne.
W ostatnich miesiącach w końcu w dużym stopniu oduczyłam się zap*dolu. I pracowego, i chęci bycia na tip top ze wszystkim domu, i trzymania kontroli, żeby wszyscy domownicy nie zawalili swoich spraw.
Wytworzyłam sobie na tyle wolnego czasu i przede wszystkim wolnej od stresów i gonitwy głowy, że zaplanowałam sobie i zrealizowałam robienie czegoś, co “niczemu nie służy”. Mazanie po kartkach.
…
Tyle lat wyrażałam się słowem. Nie lubiłam domowników, bo przez nich nie słyszałam własnych myśli i nie mogłam napisać słów, wszystko się rwało. Pisać musiałam, gdy wszyscy śpią.
A mazać po kartkach można nawet, gdy każdy opowiada swoje. Byle mnie nie trącali.
Fontanna myśli
Może w ten sposób tworzymy świat wokół siebie i swoje życie?
Zachód słońca
Ze zdjęcia.
Pisałam wyżej, że zaplanowałam sobie i zrealizowałam. To nie są swobodne, spontaniczne bazgroły w tu i teraz.
Życzę i Wam więcej walenia systemu. Nie zaorywania się dla “lepszych wyników” nie Waszej firmy. Nie kręcenia się po sklepach. Nie oglądania programów, które mają na celu nas… programować.
Siądź sobie, olej wszystko zewnętrzne i porób coś tylko Twojego. Albo się wyśpij.
Mniej kortyzolu i taniej dopaminy. Więcej głębokiego spokoju i zadowolenia. Serotoniny.