Powiedzmy, że chwilowo sytuację ktoś może nazwać suszą. Przez ileś dni cieszyliśmy się wspaniałym słońcem na błękitnym niebie, z radością wychodziliśmy na ciepełko. I nam się spod stóp zaczęło kurzyć.
Przyszło do mnie pytanie: jak w kraju, w którym leci woda w kranach, można zrobić suszę?
Moim zdaniem dużą rolę gra tu wycinanie przyrody - roślin. Wycinka drzew, a jeśli sadzenie, to karłowatych miniaturek, które nie dają ani cienia, ani wielu liści na jesień, ani wielu kwiatów pszczołom wiosną, ani schronienia dla ptaków i innych wiewiórek.
Do tego to paskudne golenie trawy przy samej ziemi. Golą niemal do zera idioci, a potem się dziwią, że im się górki - nasypy przy autostradzie nie trzymają, tylko sucha piacho-ziemia się zsuwa. Golą niemal do zera, a potem łojojojają, że susza i oszczędzaj wodę.
Toż to w przedszkolu tłumaczy się dzieciom, że są surowce odnawialne i nieodnawialne. Jeśli polegamy jedynie na węglu i cały spalimy - mamy kłopot. Ale woda w przyrodzie krąży. Szybko. Obieg ma. Poza kwestiami finansowymi to powody, dla których warto by oszczędzać wodę, są malutkie.
Wiecie, nasze praprababki prały nad rzekami, poiły zwierzęta nad rzeką czy ze studni. Co i po co tam oszczędzać? Rzeka w naszym klimacie się nie kończy. Płynęła wczoraj, płynie dzisiaj i tak od tysięcy lat.
Wiesz, gdzie jest problem? Że ten obfity, rozgałęziony lepiej niż nasze naczynia włosowate na końcach tętnic obieg wody ktoś władował w jedną rurę. Woda przybywa do naszych domów z nie-wiadomo-kąd. Używamy jej w kuchni i łazience, po czym wszystkie te wody ze wszystkich kuchni i łazienek z całego np. miasta idą w tą jedną rurę, do oczyszczalni i jedną rurą do Wisły.
Wybacz szczerość - Twoje siusiu nie zostaje na Twojej ziemi czy w okolicy. To samo z wodą z mycia się, mycia naczyń, zmywania podłóg, prania itd.
A nawet deszcz. Jeśli na jakąś powierzchnię w mieście, gdzie 3/4 to beton, spadnie 100 litrów wody, to ziemia napije się tylko 25 litrami. Reszta leci do odpływów i jednej rury - do Wisły. Zamiast nasączyć powierzchnię wszędzie obficiej.
Tak jakbyś piła tylko po to, żeby wysiusiać. Gdzieś tam na końcu sporą część wysiusiujesz. Ale pijesz po to, by nawodnić, nasączyć każdy kawałek ciała tą wodą.
Permakultura, czyli próby uprawiania roślin tak, by współpracować z naturą, zaleca przykrywanie ziemi. Roślinami żyjącymi, czyli że mamy trawę, roślinki, a nie gołą ziemię. Cieniem drzew. Słomą. Jesiennymi liśćmi. Kamieniami. - To wszystko nie jest ble. Jeśli liścia jesiennego nie wywieziesz, kamienia nie wyrzucisz ani ściętej gałęzi, to gdy uniesiesz te liście, kamień i gałąź - pod nimi będzie więcej wilgoci niż na gołej ziemi. I robaczków, życia!
W dżungli jest duszno, wilgotno, mokro. Czy tylko dlatego, że codziennie pada tam deszcz? Gdyby spadł na pustynię, na rozgrzaną piacho-blachę, to by wyparował raz-raz. Ale w dżungli deszcz spada na obfitość i poplątaność roślinności. Woda zatrzymywana jest w cieniu, w glebie nieprzykrytej betonem i wewnątrz roślin, które ją piją.
Do całego obrazu dodaj sobie wielość i długość korzeni, które jeśli tej roślinności nie wytrzebimy, pięknie wiążą ziemię, by się nie osuwała przy autostradach i na innych górkach.
...
Zaczynam przyjmować, że ludzkość się nie cofa. Że zmiany wprowadzamy do przodu, do starego nie wracamy. Czyli nie będziesz mieszkała we wsi z kuzynostwem i siusiała w sadzie, i prała w rzece.
Ale weźmy swoje ideały, wartości (np. niezasuszanie swojego świata) i ponieśmy je, wprowadźmy z życie. Tak jak ktoś poniósł bezglutenowość, ktoś zirołłejsta - i mamy dzisiaj możliwość to wybierać. Zmieńmy kierunek iścia świata do przodu na korzystniejszy.
Nie będziesz mieszkała z kuzynostwem we wsi. No to weźmy nawet te nasze ogrodzone osiedla bloków z obcymi sąsiadami. Może by w ich ramach lepiej gospodarować kupowaną wodą (tak, bo my płacimy za dostarczaną wodę, a potem pozwalamy nam ją zabrać jedną rurą. Tak jak ktoś zabiera nam kompost i makulaturę, każąc sobie jeszcze za to słono płacić).
A jakby tak wspólnie z tymi sąsiadami mieć oczyszczalnię osiedlową czy poprowadzenie rurek od kuchennych zlewów i spod pryszniców w trawnik? No i ten kompost cudny zamiast płacenia za wywóz "bio".
Ale tu, uwaga, potrzebna jest kultura. Dzisiaj możemy być chamami, nie patrzeć co i jak, ktoś na końcu to za wszystkich sprzątnie i poukłada. Ale jeśli kilkadziesiąt gospodarstw miałoby lać wodę we wspólne trawniki... Nie chcesz tam chemii. Mydła, płynu do naczyń ani tych najostrzejszych środków czystości. Tu jest potrzebna kultura. Odpowiedzialność. Wspólna za wspólne. Na końcu: za zdrowie Twojego ciała i Twojej okolicy.
Nielanie chemii w rury byłoby tym, czym nierzucanie papierka pod siebie na dworze, niełamanie gałęzi drzew, nieurywanie huśtawek, niemazanie po ścianach, niewalenie otwieranymi drzwiami auta w auto sąsiada. Czy daliby ludzie radę?
Ile osób uczy dzieci i młodzież wrażliwości na to? Uczy... Wpaja może? Tak, żeby weszło, ale nie wyleciało samo lub na złość drugim uchem. Chwilowo mamy zorientowanie na oceny, punkty, procenty - osiągnięcia umysłowe lub pamięciowe. A nie zwraca się uwagi na relacje między ludźmi, nie uczy współpracy, odpowiedzialności, wrażliwości. Przedsiębiorczości. Że my ustalimy wspólnie jakąś zasadę i dzięki temu będzie nam lepiej.
...
Takie rozkminki blondynki.
...
Ja nie wiem jak, ale naprawmy ten swój świat.
Przestańmy bać się tego, co normalne, naturalne. Wyjdźmy ze sztuczności.
Wróćmy do lokalnej, ludzkiej skali. Nie myśl o wodzie na świecie. Zadbaj o zmoczenie ziemi u siebie.
Nie myśl o konfliktach globalnych. Zadbaj o kulturę i szacunek w swojej rodzinie.
Pokaż przykład, pokaż swój sukces, swój bujny trawnik i pomóż to skopiować sąsiadom zza płota. A potem następnym i następnym.
Zadbaj o siebie, a potem odpowiedz sąsiadce, jak to jesz i ile się ruszasz, i ile nie ruszasz samochodu, że wyglądasz tak fajnie, jędrnie i masz energię.
Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie i kalendarza do druku na każdy miesiąc 2023 🙂