slow life i muchy

O tym, że władze boją się wolnych ludzi i dlaczego lubię muchy 🎁

Bardzo niesamowicie ciekawy artykuł na stronie The Idler Toma Hodgkinsona, tego od mojej biblii tzn. książki Jak być wolnym:

In Praise of the Economically Inactive

Już wcześniej obił mi się o ekran temat wielkiej rezygnacji, czyli ludzi którzy w wyniku doświadczenia innego trybu życia podczas sezonu grypowego ’20-’21, uznali, że do pracy takiej, jaka jest, nie wrócą.

Artykuł, który dziś linkuję, jeśli dobrze rozumiem, mówi o REakcji patologicznego rządu brytyjskiego na rezygnację z pracy takich ludzi. Znaczy już łonym się grunt spod stołków osuwa, skoro podjęli się akcji łatania sytuacji.

I nie, nie idą z odezwą do narodu, że: oj, boimy się, że wam na chleb nie starczy, no idźta do pracy, bo jedzenie, dach, lekarz z wywieszką, że jak masz kaszel, to nie przychodź.

Nie, nie, nie! Oni jak król nagi jadą: idźta do pracy, bo nam firmy przestają rosnąć.

Wiecie, że wylądowaliśmy w jakiejś spatologizowanej gospodarce, w której firma nie może po prostu regularnie przynosić zysku. Ten zysk ma regularnie rosnąć. Bez rośnięcia to się nie składa, przynajmniej tym na górze.

To jest przykre. Kiedyś rybak łowił, ile mógł, sprzedawał i żył. Krawcowa szyła, ile mogła i żyła. Dziś jeśli nie robisz hurtowo tzn. jako tania fabryka lub wielkimi maszynami, to bez marketingu na poziomie robienia potrójnych aksli na lodzie – masz praktycznie zerowe szanse na rynku. Nie ma miejsca na po prostu krawcowe, które po prostu szyją i wyżyją.

Także po mojemu – obnażyli się. Że mają problema, bo im przez slołlajfowców przestaje rosnąć.

Na spacerze zorientowałam się, że lubię muchy. Może nie te duże, grube, ale owady, przed którymi wszyscy straszą, że nas zjedzą, jak zima zbyt łagodna. Było wiele łagodnych zim i nie czuję się zjedzona przez komary.

Dziś chodzi mi o to, że… widok muszek, unoszących się chmarą nad krzakami, to znak, że jest ciepło. I o to chodzi! Jest nadzieja i są nawet znaki, że idziemy ku wiośnie, ku ciepłu.

Kochaj każdego nowego owada, którego widzisz. I biedronkę, co się zbudziła od słonka przy szybie, i tę muszkę z krzaków.

Zdjęcie: Warszaffka. Rural edition.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *