O czym jest wrzesień albo ♍ archetyp Panny

Witajcie w kolejnym tekście z serii energia miesiąca, czyli w początkach fazy kolejnego znaku zodiaku, okresu wędrówki Słońca przez znak Panny.

Z tym archetypem jestem za pan brat, bo to mój ascendent (Twoje co?!). Ogólnie rzecz biorąc, ascendent człowieka może być nawet bardziej widoczny w jego życiu niż Słońce. Także ja, poza byciem Panią Strzelec, jestem Panną.

Dlatego tyle pisałam o sprzątaniu, stąd minimalizm, dlatego zwracam uwagę na swoją formę, zdrowie. Stąd pedantyzm, dążenie do perfekcji, tabelki, strategie, procedury, organizacja. Tu leży też cichość, skromność, podważanie swojej wartości (bo dążymy do ideału, krytykujemy, wytykamy błędy). Z jednej strony służba innym i opiekuńczość, z drugiej – krytykanctwo i wysokie wymagania także wobec tych innych.

Teraz powiążę to Wam z wrześniem. Drugie skojarzenie będzie brzydkie, właściwie miałam wątpliwości, czy je publikować. Ale publikuję.

Otóż Panna to ten nowy rok szkolny. Czyste zeszyty, które postanawiamy prowadzić starannie, porządnie. Organizacja. Plan zajęć. Może powakacyjne postanowienia odnośnie diety czy ruchu.

Panna, wrzesień to wjazd nazistów, chorych psychicznie na perfekcjonizm, ultra dokładność, turbo szczegółowość i żeby wszystko ująć w tabelki.

To był mój strumień świadomości, moje żywe przykłady i skojarzenia. Teraz wkleję swój tekst o Pannie, który napisałam kiedyś dla innego miejsca.

O czym jest archetyp Panny?

Symbol: dziewczyna. Być może jedyna dorosła osoba w całym zodiaku?

Panna to jeden z najinteligentniejszych znaków zodiaku.

Ostremu i żywemu intelektowi oraz mocnej intuicji towarzyszy metodyczność, sumienność i niezwykła precyzja w działaniu. Jakim działaniu? Otóż Panna to ten człowiek, który oceni, skategoryzuje i uporządkuje to, co zebrały pozostałe znaki zodiaku – to ją interesuje, tego potrzebuje, to widzi jako swoje zadanie.

Panna lubi analizować rzeczy i nie czuje się komfortowo, dopóki nie pozna wszystkich aspektów problemu, na którym aktualnie się skupia. I to wszystko po to, by później zastosować tę wiedzę w praktyce, wdrożyć w życie. Ludzie spod tego znaku analizują informacje, wiedzę oraz fizyczną stronę życia, by na pewno wykorzystać z pożytkiem to, co ma dla nich wartość.

Panny są bardzo praktyczne i pomysłowe. Chcą ulepszać rzeczy i rozwijać swoje umiejętności po to, by poprawić swój byt.

To ci ludzie, którzy układają skarpetki według jakiegoś systemu, którzy tworzą procedury i zgodnie z nimi działają. Dopóki… nie zaczną tej procedury ulepszać, modyfikować, aby działała jeszcze sprawniej.

W sposobie bycia Panny są z natury dość skromne, a często nawet nieśmiałe. Raczej introwertyczne i świadome siebie, choć nieraz zbytnio wobec siebie krytyczne. Często interesują się zdrowym stylem życia i go praktykują.

Na pewno można na nie liczyć. Pomogą w potrzebie i przy tym zrobią więcej niż muszą.

W negatywnym wariancie, praktyczne, krytyczne i nieustannie żywo myślące Panny mogą popaść w obsesję np. na punkcie porządku czy to w domu, czy w procedurach, dokumentach itd. Bywa że ze względu na swą umiejętność wyłapania błędów, stają się krytykanckie wobec innych, narzekające i nieprzyjemne.

Ze względu na dbałość o zdrowie i umiejętność wychwytywania odstępstw od normy, mogą mieć tendencję do hipochondrii.

Panna to ta dziewica, pielęgniarka, która pracuje bez wytchnienia, nie rzucając się w oczy.

Panny często będą rozwijać umiejętności, które pomogą im poprawić siebie i swoje najbliższe otoczenie. Namacalne osiągnięcia są dla nich ważne i pokładają w nich wielką dumę.

Zazwyczaj określani jako perfekcjoniści, są bardziej zainteresowani posiadaniem solidnej kontroli nad swoim środowiskiem. Zanurzają się jednak w najmniejszych szczegółach, aby wzbogacić swoje zrozumienie tego, jak coś działa.

Żywioł: Ziemia.

Skojarzenia: praktyczność, rozsądek, pomocna.

Co robić w panniastym wrześniu?

– sprzątać, sprzątać, sprzątać! Porządkować, oddzielać skarby od śmieci, kategoryzować, organizować, ustawiać. Może z pomocą moich artykułów z serii Ułatw Sobie Dom?

– układać plany, strategie, procedury

– ustalić nowe nawyki, rutyny w różnych obszarach: od przyziemnej codzienności składania skarpet lub wklepywania kremów, przez pracę, po zdrowie – dietę i ruch*

– zatroszczyć się o kogoś

– zatroszczyć się o siebie – racjonalnie przeanalizować swoje wady, zalety i możliwości oraz fakty i może… przestać się tak krytykować?

– zorganizować sobie odporność na przyszłe miesiące, regularnie popijając tabletki (nie kawą!) – polecam:

reklama – stała współpraca ambasadorska

* Mając pełną świadomość, że za kilka tygodni wjedzie Waga, później Skorpion, Strzelec i tak dalej z ich własnymi priorytetami i te plany oraz nawyki zechcą się pójść odłożyć na zakurzoną już półkę 😉

Dobrego sezonu Panny!

.

Przeczytaj również:

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

Higiena jamy ustnej to nie tylko mycie zębów

Dzisiaj tekst z konkretnymi punktami do odhaczenia każdego dnia. Higiena jamy ustnej. Moja mała obsesyjka. Mąż się śmieje, że non stop szczotkuję zęby. Rzeczywiście możliwe, że myję je dłużej niż biorę prysznic. Bo zwyczajnie nie lubię ubytków i plomb!

Po kolei. Pewnie każdy chciałby mieć zdrowe zęby, w kieszeni pieniądze, których nie wziął dentysta, no i może znośny oddech, żeby móc się całować z Dżordżem Klunejem czy inną Sandrą Bullock, jeśli nadarzyłaby się okazja.

No więc sprawdź, czy codziennie odhaczasz wszystkie punkty.

Poranna higiena jamy ustnej

Co robimy po wstaniu i zrobieniu siusiu:

1 | Czyszczenie języka

Można to robić łyżeczką lub specjalnym ustrojstwem, kupionym w drogerii. Trzeba po prostu ściągnąć nalot, a trochę się tego zbiera. Z bakteriami. A to dlatego, że podczas snu ślinianki niemal nie pracują, czyli proces oczyszczania jamy ustnej poprzez ślinę jest wtedy wstrzymany.

I wyczyść ten język naprawdę od razu po siusiu. Jeśli to połkniesz, żołądek przepali bakterie. Ale czy chcesz to połykać?

2 | Mycie zębów

Po wstaniu, nie po śniadaniu. Niech punkt wyżej obrzydzi Ci Twoją poranną jamę ustną na tyle, żebyś naprawdę po otwarciu oczu najpierw zajęła się porządnie buzią, wymiotła wszystko, co nie pachnie i nie wygląda dobrze.

Jaką pastę do zębów wybrać?

Jak dla mnie – przede wszystkim bez fluoru i bez substancji mocno ścierających.

Dlaczego bez fluoru? A dlaczego z? Znasz badania, które potwierdzają zasadność dodawania fluoru do pielęgnacji zębów? Czy tak się utarło, że flułor to higiena jamy ustnej, podobnie jak cukier krzepi?

Ja słyszałam, że:

  • fluor jest trucizną
  • połknięcie fluoru jest na tyle niebezpieczne, że tego tematu dotyczy pół etykiety, pełnej ostrzeżeń typu w razie połknięcia jedź do lekarza
  • fluor wchodzi w zębach w miejsce wapnia, a naturalnym jest, żeby w zębie jednak był wapń, czyli coś tu kombinujemy z naturą – czy w korzystnym kierunku?
  • brzydkie ludzie w czasie wojny kazały dodawać w obozach pracy fluor do wody niewolników, bo ponoć działa on na mózg tak, że człowiek robi się bierniejszy, posłuszniejszy i się nie buntuje.

reklama – stała współpraca ambasadorska

Ja używam tej pasty:

aloesowa pasta do zębów bez fluoru (2)

Ponieważ zawiera aloes i propolis pszczeli, działa przeciwzapalnie i bakteriobójczo, a do tego regeneruje komórki. Pomaga eliminować bakterie, które powodują próchnicę.

Do tego i aloes, i propolis mają właściwości odżywiające i naprawiające komórki, czyli robią bardzo dobrze dziąsłom.

Podczas każdego mycia zębów uwzględniamy też resztę jamy ustnej:

myjemy wewnętrzne strony policzków, to co pod językiem oraz podniebienie.

Mój sposób na domycie ósemek – ponoć są ludzie, którzy nie mogą do nich dosięgnąć i nic z tym nie robią. A wystarczy wejść w posiadanie najmniejszej szczoteczki do zębów, takiej dla dwulatka. Mała, krótkie włosie – dotrze w głębsze zakamarki niż dorosła.

Jesteśmy przy poranku. Przypomnę więc, że po śniadaniu też myjemy zęby i zakamarki!

Wieczorna higiena jamy ustnej

Mam nadzieję, że od południa udało Wam się umyć zęby jeszcze z raz!

1 | Nitkowanie

Nadal wiele osób nie nitkuje zębów. Moja dentystka mówi, że jak masz nie nitkować, to możesz w ogóle nie myć.

Myć 3 powierzchnie zęba, a 2 pozostawiać losowi i bakteriom…

Mnie też się nie chce, ale…

Jeśli jeszcze nie nitkujesz zębów, to zacznij. Utrzymaj ten nawyk z pięć dni i gwarantuję Ci, że kolejnego po prostu nie dasz rady wejść do łóżka z tym, co będziesz czuła w buzi bez nitkowania. To po prostu już jest ble uczucie.

Jeśli nie wierzysz w sens czyszczenia powierzchni międzyzębowych, możesz zrobić tak: umyj zęby. Miej je świeże, miętowe czy jakie tam lubisz. I teraz wjedź nitką między trzonowce. Wyjedź. Poczujesz taki ble kwas. Bo on tam został.

Porządek musi być, dokładnym trzeba być – mówi mój ascendent w Pannie!

2 | Mycie zębów

Po nitkowaniu myjemy zęby. Oraz wewnętrzne strony policzków, podniebienie, język, pod językiem…

A które mycie zębów, o jakiej porze, jest najważniejsze?

W sumie… każde.

Z punktu widzenia chemii, nocą, gdy wydzielanie śliny jest mocno ograniczone, ślina nie usuwa i nie neutralizuje bakterii. Stąd ważne, by myć zęby przed spaniem – by jak najmniej bakterii zostało na noc, kiedy straże nie działają oraz zaraz po wstaniu – by usunąć bakterie po okresie ich najmocniejszego, bo niemal swobodnego namnażania.

Z punktu widzenia fizyki natomiast ważne, by czyścić zęby po posiłkach. Dlaczego? Bakterie łatwiej przyczepiają się do chropowatych powierzchni niż do śliskiego szkliwa. Także gdy mamy kamień lub osad z jedzenia na zębach, ułatwiamy im działanie.

W tym miejscu warto nadmienić, że pasta do zębów z propolisem nie tylko pomaga wyczyścić zęby podczas szczotkowania, czyli te osady pousuwać, ale pozostawia też na zębach śliską warstewkę, która już na wstępie utrudnia życie bakteriom, a do tego utrudnia przyklejanie się kolejnego osadu w ciągu dnia.

Dodatkowo dla higieny jamy ustnej

Poza tym, co wyżej, dla higieny jamy ustnej i zdrowia zębów możesz rozważyć:

  • płukanie jamy ustnej olejem – Internet jest pełny wskazówek na ten temat,
  • unikanie cukru,
  • mycie zębów po każdym posiłku, czyli… niepodjadanie.

Chwiluś, chwiluś. Nie napisałaś o płukaniu drogeryjnym płynem do płukania?

Ano nie napisałam. Jako wieloletnia minimalistka, zainteresowana ekologią i mechanizmem turbokonsumpcjonizmu wciąż pamiętam informację, że znane płyny na literę L. zostały stworzone do mycia podłóg w przestrzeniach przemysłowych. Płyn tam nie zdał egzaminu, ale że był wyprodukowany i inwestor chciał mieć zwrot… to wymyślono alternatywne zastosowanie, by wcisnąć produkt na rynek i odzyskać włożoną mamonę.

A poza codziennym szurandem tkanka zębów potrzebuje też dostawać z krwi odpowiednie ilości składników, by zachować swoje funkcje i najlepszy możliwy stan.

Sporo tego jest, czego zęby potrzebują, witamin i minerałów.

Jeśli masz wątpliwość, czy dostarczasz w swojej diecie wszystkiego, czego potrzebują zęby, możesz przez jakiś czas wspomóc się preparatami.

Oto zestawy witamin i minerałów proponowane, by zapobiegać chorobom zębów:

  • pyłek pszczeli (ok 1,57 zł na dzień przy 2 tabl. dziennie) na zmianę z
  • Daily (ok. 3,44 zł na dzień)
  • sok z miąższu aloesu ze względu na obecność witaminy C oraz kompleksowe wspomaganie jelit, które przyczynia się do większej wchłanialności potrzebnych składników z jedzenia i suplementów.

O tym, jak sprawić, by składniki suplementów rzeczywiście wchłaniały się do naszego ciała, służyły nam i uzdrawiały, a nie w wuce lądowały, pisałam tutaj.

Bibliografia:

  • Enrique Garza, O zdrowie zadbaj sam,
  • Giulia Enders, Historia wewnętrzna. Jelita – najbardziej fascynujący organ naszego ciała (możesz kupić używaną i wesprzeć gotówką jakąś Ankę, a nie wielkie, źle ludziom robiące korpo, do tego aparat państowy poprzez podatki od sprzedaży i dyrektorów w innym kraju).

Żyj długo i zdrowo – sto lat to dopiero start!

Nie jestem lekarzem ani specjalistą medycznym. Informacje zawarte w moich tekstach są wyłącznie opinią i nie zastępują porady lekarskiej.

Dobra książka + rozkminki blondynki o życiu, śmierci, niebie, fizyce i duszach

Jakiś czas temu przeczytałam, tak szczerze to przeleciałam, omijając spore fragmenty, książkę Wędrówka dusz Michaela Newtona. Obraz, jaki nakreśliła, pozostał we mnie. A książka jest o tym, co dzieje się z nami po śmierci. Jeśli wierzyć autorowi.

Przy okazji niedawnej wizyty w bibliotece szybko chwyciłam z półki tytuł, traktujący o podobnej tematyce. Choć tu chodzi o spotkania z wyższym światem niekoniecznie połączone bezpośrednią ze śmiercią człowieka, przeżywającego taką wędrówkę. Są tu świadectwa ludzi, którzy przebywali w śpiączce lub podobnych trudnych stanach ciała, ludzi czuwających przy chorych czy umierających bliskich oraz ludzi po przeżyciu śmierci bliskich.

Mapa nieba to druga książka autorstwa Ebena Alexandra. W pierwszej, zatytułowanej Dowód, której nie znam, ten neurochirurg opowiada historię swoich wędrówek po innych światach, których doświadczył podczas śpiączki. Lekarz i naukowiec naszych czasów, człowiek szkiełka i oka. Ględzi o różnych stopniach światów duchowych (jak u Dantego), aż po Jądro, w którym jest Om. Czyli On. Albo Ty.

Dlaczego wzięłam się za taką lekturę? Jako Strzelca, interesują mnie Prawda i wiedza. Mam też jakąś wrażliwość, intuicję, a może tylko zdrowy rozsądek, który mówi mi, że ilość zer na koncie to nie wszystko i że to życie to nie wszystko, i że nie jesteśmy tylko materią, maszyną czy zwierzęciem, które czuje, bo hormony, a potem kaput i nic nie ma.

Prawdy nie widzę ani w modleniu się do pieniądza, ani w celibacie, ani w odmawianiu dla jego bolesnej męki.

Zjazd z głównego tematu na religię katolicką

W religii katolickiej, poza instytucjonalnością, która zawsze prowadzi do paranoi, sztywności i przeczenia samej sobie, przeszkadza mi to koncentrowanie się na krzyżu. Gdyby nawet uznać historię Jezusa, przedstawianą przez katolików, za prawdziwą, uważam, że krzyż można postawić na marginesie. Nie wymazywać, ale i nie modlić się do niego.

Od lat powtarzam: rodziłam dwójkę dzieci. Bolało tak, że wolałabym nie być wtedy w swoim ciele. Była krew, pot, łzy, cierpienie, męka, ból, nad którym nie panowałam. Dałam nowe życia. Mam dzieci. I żadnemu nie każę co wtorek czy co niedzielę celebrować mej krwi i nie jeść z tej okazji mięsa.

Bóg też jest na tyle zdrowy psychicznie, że już dawno zapomniał o tym, że jego ciało przez parę godzin bolało jak skurwysyn i tylko cieszy się ze swoich dzieci, kibicuje im, kocha i pomaga, a jak zbłądzą i bluźnią, to też kocha i przytula.

Napisałam już dawno zapomniał o tym, że jego ciało bolało? Chyba że nie zapomniał, bo kuźwa katoliccy kapłani codziennie w magicznym rytualne wzywają go znów do tablicy na narzędzie tortur, robią mu śmierć i zmartwychwstanie. Jeśli jesteś katolikiem w stopniu większym niż wigilijny piernik i wielkanocny sernik, to powinieneś wiedzieć, co odbywa się na ołtarzu. Nie pamiątka, jak prosił Jezus. Tylko realna powtórka. Mogłabym dłużej, ale nie będę teraz, bo tekst jest o czymś innym.

Znów temat główny

Także wracając, prawdy nie widzę ani w modleniu się do pieniądza, ani w celibacie, ani w odmawianiu dla jego bolesnej męki.

Brakuje mi w dzisiejszym świecie odwołania do tej transcendencji, duchowości, wyższych wartości, istnienia innych światów, wymiarów, życia po śmierci, miłości (nie związku kobiety i mężczyzny), dobroci, Boga. Bo moim zdaniem to wszystko istnieje. Jesteśmy i istotami materialnymi, cielesnymi, fizycznymi, i jakąś świadomością, duchem, duszą, umysłem. I ta nasza druga część też ma np. swoje potrzeby. Leżenia przez godzinę ze śpiącym dzieckiem, gapienia się w gwiazdy, kontemplowania przyrody, bycia w samotności, czucia i praktykowania miłości wykraczającej poza ty mi to, to ja ci to, on tak, to ja nie.

Chodzi mi o to wszystko, co miały i nadal mają kultury pierwotne. A może po prostu bliższe źródła. Budują domy, łowią ryby, kłócą się, sprawdzają kierunki wiatru i wiedzą, jak dobrze zbudować łódkę i upędzić bimber, ale jednak modlą się, tańczą, łączą z przodkami, szanują przyrodę, bo w każdym jej elemencie widzą albo życie, albo duszę, albo symbol.

Eben Alexander śmiało ocenia, że nigdy w historii nie odeszliśmy jeszcze tak bardzo od pamiętania o świecie duchowym w imię badania i cenienia jedynie materii. Która, co dowiedli twardzi naukowcy ze sto lat temu, wcale nie jest twarda i jest energią, w dodatku zmienianą przez świadomość, a nie tylko przez twarde prawa fizyki. Tak. Materia jest jakby pustką. Potencjałem. I myśl może ją kształtować (elo, afirmacje!).

reklama – stała współpraca ambasadorska

Czyli chciałabym, żebyśmy pamiętali i na co dzień mówili spokojnie i otwarcie o tym, że ten świat to nie wszystko oraz o sprawach związanych z miłością i etyką. I żeby to nam zbalansowało, zluzowało to przywiązanie do materii i obsesyjne przejmowanie się nią. Jak umrzesz, to umrzesz. Jak zachorujesz, to zachorujesz. Jak się zawali, to się zawali. Jak upadniesz, to wstaniesz, a jak nie wstaniesz, to sobie poleżysz ( ostatnie zdanie to słowa Jacka Walkiewicza, którego żona, Monika, tak jak ja działa w Forever).

Mapa nieba – cytaty i myśli, które chcę zapamiętać

Nie sądziłem, że kiedykolwiek doznam takiego ukojenia. Nie używając słów, przekazała mi, że ktoś mnie kocha, opiekuje się mną, a wszechświat jest o wiele większym, lepszym i piękniejszym miejscem, niż mógłbym to sobie wyobrazić. Jestem niezastąpioną częścią całości (tak samo jak każdy z nas), a smutek i strach, jakich kiedykolwiek doświadczyłem w przeszłości, były wynikiem tego, iż zdarzyło mi się zapomnieć o tym najważniejszym fakcie.

I ja, i każda z Was, i każdy człowiek, choćby myślał o sobie jako o przegranym, beznadziejnym itd., jest tu absolutnie potrzebny, jest widziany i kochany – taki, jaki jest.

Być kochaną tylko za to, że jestem – chciałabym. Pisałam już o tym.

Eben Alexander Mapa Nieba, Dowód - cytat, fragment, recenzja
Eben Alexander Mapa Nieba, Dowód - cytat, fragment, recenzja

Wierzę, że niebo czyni nas ludźmi, dlatego jeżeli brak nam wiedzy o tym, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy – czyli o naszej prawdziwej ojczyźnie – życie nie ma sensu.

Z listu do autora: Śmierć to największa z przygód. Zdumiewa mnie, że zachodnia cywilizacja do tego stopnia wypiera jej istnienie ze swojej świadomości. Być może właśnie to zjawisko tłumaczy tak liczne u nas przypadki nieprzystosowania społecznego.

To my oddaliliśmy się od prawdziwego wszechświata, powróciliśmy do niego i znów się od niego oddaliliśmy. Ale nigdy nie znajdowaliśmy się aż tak daleko i przez tak długi czas jak teraz.

Bo szczęśliwie żyć na ziemi można tylko w świetle nieba.

Jeśli człowiek szuka spełnienia tylko tutaj, idzie za tutejszym sukcesem, to chociażby eksploatuje planetę, widząc w niej pojedyncze zasoby, a nie żywy ekosystem.

Ciało to nie ograniczenie, ale narzędzie do sprowadzania możliwości rzeczywistości duchowej na ziemię.

Jesteśmy otoczeni miłością. Nie jesteśmy anonimowi. Przynależymy do wyższego porządku wszechświata.

Być może nie spełnią się w tym życiu wszystkie pragnienia mojej duszy. Ale spokojnie. będą mogły się spełnić w wyższym świecie.

Taniec, muzyka, dźwięk, koło – pierwotne, ważne, łączą nas z wyższym światem.

Aldoul Huxley: człowiek musi znaleźć sposó istnienia w świecie, jednocześnie nie utożsamiając się z nim.

Pochodzimy z innych wymiarów i jest nam pisane kiedyś do nich powrócić. – Czy to nie piękna wizja?

Ten świat nie jest wszystkim, co istnieje. Chociaż wydaje się kompletny, stanowi zaledwie maleńką część świata wyższego rzędu. Tym większym światem rządzi miłość, a my wszyscy znajdujemy się w drodze do niego, do naszego prawdziwego domu […].

Czeba medytować. Wyciszać pędzący, pracowity Koziorożcowy mózg, by usłyszeć tego obserwatora, to wyższe ja.

Tyle bezpośrednio z książki. A że połączyła mi się z własnymi wieloletnimi lekturami, obserwacjami i przemyślenia, to powstała

część druga dla Czytelniczek wspierających bloga 🙂

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

W czym pierzesz… swój mózg?

To, czym i kim się otaczamy, ma na nas wpływ. Zgodzisz się? Jeśli masz wokół siebie narzekaczy – możesz widzieć świat w ponurych barwach. Jeśli wszystkie kobiety w Twoim otoczeniu sprzedają ubrania po dzieciach na Vinted, jest duża szansa, że zrobisz to samo, a na pewno to rozważysz. Gdy wszyscy wokół Ciebie wybierali kierunek studiów, pewnie nie wpadłaś na to, by na studia w ogóle nie iść. I tak dalej. Pewnie trudno jest chwalić się pięcioma przygodami łóżkowymi z różnymi facetami koleżankom ze wspólnoty neokatechumenalnej.

Dziś mamy o tyle lepiej, że otaczają nas nie tylko ludzie dostępni w pobliżu, z krwi i kości, czy książki, ale mamy Internet, w którym gada do nas wielu ludzi i których możemy sobie dowolnie włączać lub wyłączać. Ja kiedyś wyłączyłam na tyle, że nie uchwyciłam momentu, kiedy nam się premier zamienił z baby na chłopa.

Teraz tak. Wpływa na nas otoczenie, ludzie i informacje, których słuchamy. Możemy sobie te źródła nadawania wybierać, co w efekcie da nam określone przeświadczenia odnośnie rzeczywistości, schematy myślenia, a dalej działania. A tymi działaniami tworzymy nasze życie.

Tak, właśnie dochodzę do internetowego pierdololo afimacyjno-manifestacyjnego i ja chcę o nim.

Jak durnie by to pierdololo nie brzmiało w ustach niektórych głoszących, jak oderwane by nam się nie wydawało wyobrażanie sobie, powtarzanie jakichś zdań, ignorowanie twardych faktów… to właśnie to pierdololo doprowadziło mnie to tego, że dzisiaj jestem kimś innym niż rok temu. Kimś bardziej zadowolonym z siebie.

To właśnie słuchanie babek gadających od rzeczy i przepisywanie śmiesznych zdań, a nie żmudne działania i mądre książki, pozwoliły mi się pootwierać, uwierzyć w siebie i wyciągnąć ręce po pieniądze, po początki swojej niezależności finansowej i nie tylko.

Od wiosny rok temu słuchałam Marty Manterys. Uczyłam się innego myślenia, którego oczywiście nie da się – będąc mną – wtłoczyć w siebie z dnia na dzień, zastępując nim wszystko to, jak myślałam wcześniej. Do tego regularnie robiłam wyzwanie Marty tzn. codziennie pisałam pewne rzeczy w zeszycie. Ot, chociażby to, że mój miesięczny zysk wynosi x, choć realnie poza 25 zł miesięcznie z bloga i sprzedażami z Vinted nie zarabiałam nic i nie widziałam w twardej rzeczywistości perspektywy na szybką zmianę.

Na jakieś pół roku odeszłam w ogóle od tych tematów i praktyk. To jest jednak trochę zachodu, a efekty były… efekcikami.

Prawdziwe owoce zbieram teraz od wiosny. Wtedy powróciłam do afirmacji i tego otwartego sposobu myślenia.

reklama – stała współpraca ambasadorska

Bach, zgłosiłam się do wykonywania zleceń.

Bach, dołączyłam do firmy, sprzedającej kosmetyki i suplementy na bazie naturalnych składników.

Bach, zarabiam miesięcznie pisaną rok wcześniej – rok wcześniej nierealną – kwotę x i więcej.

Pewnie afirmacyjne pierdololo ma swoje słabe strony i nielogiczności. Pewnie robię to wciąż po omacku, a mogłabym celniej (po kursach?). A i tak mam efekty.

Także nie każę Ci afirmować czy przyciągać. Ale jeśli kiedyś pytałabyś się, czy w to w ogóle wchodzić, czy warto, powiem: warto spróbować.

I powiem: słuchaj, mów, pisz, a jeśli nie widzisz efektów, dalej słuchaj, mów, pisz. W końcu wciagnie Cię na drugą stronę lustra.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

Co na bardzo suchą skórę? Polecam dobry krem z propolisem

Dzisiaj będzie moja historia i trochę wiedzy o pielęgnacji skóry. Problem co na bardzo suchą skórę i skuteczne rozwiązanie.

Zastanów się, jak mogą wyglądać dłonie pani domu i mamy w edukacji domowej? Niemal całe dnie jestem w domu i go oglądam – zawsze znajdzie się coś, co by domyć, odkurzyć, zmyć. Woda, czasem środek czyszczący, płukanie szmatek z kurzu i środków, znowu woda. W takim trybie życia rodziny dodatkowo i ja, i dzieci używamy domu, czyli brudzimy go nie 16, a pełne 24 h na dobę. Na co dzień wszystkie posiłki jemy w domu. Każde siku siusiamy do swojej toalety 😉 To ile jest tego sprzątania, zmywania i mycia warzyw? Sporo.

A jeśli do tego posiadaczka tych spracowanych dłoni ma więcej niż 25 lat (kiedy to zaczyna spadać produkcja kolagenu) i nie dbała do tej pory o nawodnienie

Miałam suche dłonie, zawsze było widać i czuć tę ścierającą się, odpadającą, białą skórę w strzępkach. Skóra dłoni była o delikatnej gramaturze, ale jednak bardziej papierem ściernym niż gładką, spójną powierzchnią.

Nie bawiłam się w zwykłe kremy, bo pojedyncze próby pokazały mi, że to guzik działa. Nawet jeśli zadziała, to po dwóch-trzech dniach mam, jak miałam przed.

reklama – stała współpraca ambasadorska

Co na bardzo suchą skórę? – Krem propolisowy

I tu świetnie sprawdził mi się krem na bazie aloesu (wspomaga wnikanie wartościowych substancji wgłąb skóry) z wyciągiem z propolisu i witaminami A + E.

Już Wam pisałam (tutaj), że po kilku dniach używania skóra była dosłownie na-pra-wio-na, zyskała tę gładkość, spójność. I efekt utrzymywał się przez kilka kolejnych tygodni nie smarowania się żadnym kremem.

Widząc ten efekt, zaczęłam używać tego kremu też na zmarszczki przy zewnętrznych kącikach oczu i na skórę pod okiem.

To jest kosmetyk, który daje zauważalny efekt, a do tego ten efekt jest wow, u mnie zrobił różnicę. A domyślacie się, że byle czym się nie zachwycam, byle czego nie polecam i na pewno nie polecam niczego po krótkim czasie używania. Polecam produkty, które ze mną zostaną.

Tego akurat kremu puściłam już trzy sztuki do moich najbliższych.

Sprzedaje się od razu, gdy dam pomiziać swoją dłoń. Szkoda, że przez Internet nie możecie.

Efekt jest wow, mogę znów nie smarować, a wciąż prać i zmywać, i miziać się z przyjemnością po tej dłoni.

co na bardzo suchą skórę - krem z propolisem i aloesem

To były moje doświadczenia, a teraz wypowiem się

bardziej profesjonalnie:

Propolis, inaczej kit pszczeli (producent prowadzi własne pasieki), od wieków znany jest z prozdrowotnych właściwości i wykorzystywany m.in. w zabiegach pielęgnacyjnych.

Wraz z aloesem dezynfekuje, odżywia i przywraca skórze bardziej jednolity koloryt.

Przy regularnym stosowaniu pobudzana jest regenarcja i wzrost komórek skóry.

Aloes pomaga też oczyścić i zamknąć pory.

Krem stosowany na twarz łagodzi trądzik, koi, wspiera suchą skórę, nadaje cerze blasku. Dzięki matowemu efektowi sprawdza się jako baza pod makijaż.

W sumie skóra jest zregenerowana i delikatnie natłuszczona. Ale nie świeci się i nie lepi 😉

Ja wspominałam o dłoniach. Ale krem propolisowy może bardzo wesprzeć także suche stopy, pięty.

Nawilża skórę i tworzy warstwę ochronną, dzięki której nawilżenie pozostaje na długo. Do tego możesz zadbać o nawodnienie od środka ze wsparciem soku z aloesu i stopniowo wyglądowo stajesz się boginią 🙂 Na luzie cofasz pesel.

Krem też uroczo pachnie, choć jakoś głupio spędzać czas z dłonią przy własnym nosie. Nosem wąchać, a wargami odczuwać te gładkość dłoni. No możnaby, można. Przyjemnie jest.

Krem równie dobrze sprawdza się też u mężczyzn i u dzieci. Nie myślmy wyłącznie o sobie 😉

Ponieważ ten kosmetyk dał mi taki efekt, że z pewnością siebie o nim mówię i daję dłonie do miziania, to w naszym zespole nazywam się Królową Kremu Propolisowego. Niech będzie. Na razie.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

O czym jest sierpień albo ♌ archetyp Lwa

Czas na kolejną część cyklu o energii miesięcy, a przy okazji o odpowiadających im archetypach zodiakalnych.

Przypomnę tylko krótko, że nie jesteś jednym znakiem zodiaku. Jeśli przyszłaś na ten świat w końcówce lipca lub w większej części sierpnia, to Słońce wtedy znajdowało się na tle kawałka nieba, któremu przypisuje się gwiazdozbiór Lwa. Potocznie mówi się, że jesteś Lwem.

Ale nie mniej niż Słońce w Lwie oddziałują na Ciebie inne elementy horoskopu (albo nie oddziałują, ale opisują Ciebie – zależy jak widzieć tę relację stanu nieba do stanu człowieka). Każdy ma w sobie wszystkie 12 archetypów. Różnimy się tym, jak mocny u kogo jest dany archetyp, jakie ma dodatkowe narzędzia moce i związki, i w których dziedzinach życia oraz momentach najmocniej jest widoczny, stosowany.

Ja np. w pewnych sprawach jestem turbo pracowita, a w innych turbo leniwa. W jednych cierpliwa, w drugich zupełnie nie. W jednych regularna, w innych słomiany zapał.

Także i tego Lwa każdy gdzieś ma w swoim horoskopie urodzeniowym.

Już opisywałam, jak wygenerować swój kosmogram i zacząć go odczytywać.

O czym jest sierpień?

A dokładniej: archetyp Lwa ♌?

Lwisko, moje psisko. Mam blisko siebie jednego delikwenta z ascendentem (jak Cię widzą inni, jak zabierasz się do nowych spraw, trochę kim jesteś) w Lwie. Typ, który lubi być kierownikiem, chciałby chyba być w centrum uwagi, zawsze opowie żart i naśladuje głosy. Lubi być dostrzeżony.

Lew to i archetyp króla, i aktora na scenie. Nie tego, który wciela się i przeżywa. Raczej tej części aktora, która błyszczy i zbiera oklaski.

Tak porządnie można zacząć od tego, że Lwem włada Słońce. Czyli jest moc i żar. Czy któreś z ciał niebieskich w naszym układzie może się równać ze Słońcem? No nie. Gwiazda na scenie jest jedna.

Słońce to w pewnym sensie ego. Lew to silne ja. A opozycyjny Wodnik troszczy się o dobre my.

Jest to znak ognisty i stały. Warto pokojarzyć go z sercem (Bracia Lwie Serce), klatą, miłością, żarem utrzymującym stałe ciepło. Zastał go ten sierpień, jest słonecznie, gorąco, pięknie. Lew korzysta i nie rusza się dalej. Zmieniać coś będzie chciała Panna. Lew raczej położy się na królewskim szezlongu, oczekując adoracji, błyskotek i trochę, a może i mocno poflirtuje, poromansuje i pobawi się. Trochę podłubie w rzeczywistości, by nadać jej wymyślony przez siebie kształt.

Taka kreatywność i wyrażanie siebie, a także wewnętrzne dziecko, radość i zabawa to też domeny Lwa. A jednocześnie jakaś forma bycia liderem.

Oczekiwanie pokłonów, uznania, zauważenia. A jednocześnie obdarzanie innych miłością, ogrzewanie swoim ogniem.

Przesadnie nadęte ego Lwa może wynikać z niepewności tego, kim jest i czy jest wartościowy.

Warto więc… ale to już w liście poniżej.

Co robić w lwim sierpniu?

– bawić się, ucztować, cieszyć się życiem lub wyżywać kreatywnie

– spotykać się z ludźmi, którzy nas cenią, lubią lub kochają

– kochać

– flirtować, romansować

– stanąć na czele, choćby rodziny – w jakimś gronie, w jakiejś sprawie być przywódcą, inspiracją, autorytetem

– poznawać siebie, by zbudować zdrową pewność siebie.

I jak zawsze w wakacje: nie mylcie intensywnych uczuć i zabaw tego czasu z poważnym związkiem. Można ostrzegać, a i tak happens every wakacje. No ale edukuję 😉 Jest czas zabawy, i czas budowania związku. Jest dom piąty (Lew, zabawa), i jest dom siódmy (związki). Trzeba te sfery, okresy, energie rozpoznać, odróżnić i traktować odpowiednio.

Dobrego sezonu Lwa!

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

Co postanowiłam domówić w Forever + zakupy pierwszych Klientek

Moje pierwsze klientki w nowej działalności. A niech to będzie pamiętniczek mojej drogi w firmie, która produkuje suplementy diety i kosmetyki na bazie naturalnych substancji.

Otóż wiedząc, że zaczęłam współpracę z Forever, zgłosiły się do mnie najpierw bliskie mi kobiety. Nawet nie namawiałam ich na żaden zakup, nawet nie chciałam zaczynać im opowieści o produktach, choć takie praktyki wciąż są normą w marketingu sieciowym.

Cóż, ja, jeśli już, to wolę przyciągać niż naciskać. Pokazywać, co robię, wspominać o swoich powodach, czyli dlaczego według mnie, dla mnie jest warto coś robić, jakoś myśleć, czegoś używać.

Ale okazuje się, że to ze mnie taka minimalistka, szukająca wiecznie argumentów, żeby czegoś nie kupić. Większość ludzi chyba jednak ma inaczej. Bo te kobiety, moje pierwsze klientki, same zaczęły pytać, co mam, a czy jakieś dobre to, a czy coś na to, czy na tamto. Albo że wcześniej używały jakiegoś typu suplementu i czy u mnie mogłyby kupić podobny.

reklama – stała współpraca ambasadorska

I tak do jednej poszły:

  • pomadka na bazie aloesu, olejku jojoba i propolisu
  • aloesowa pasta do zębów z propolisem, a bez fluoru
  • krem propolisowy, dla mnie boski na suche dłonie i na cienką skórę oraz zmarszczeczki wokół oczu
  • butelka aloesu, czyli miesięczne doładowanie zdrowia jelit, odporności, wyglądu skóry i nie tylko.

Druga wybrała:

A ja już po miesiącu od zakupienia dużej paki, dzięki której zapoznaję się z produktami, dokupiłam:

Nie chcę być z tych, które na insta tańczą, podniecają się i zachwalają albo nawet straszą, że bez tego to łumrzesz. Nie żeby to nie działało. Mają swoich klientów. Ale to nie mój styl.

Będę Wam tu krótko, prosto, lakonicznie, a czasem po blondynkowemu (choć wiedzę o suplach i skórze też sumiennie zdobywam!) opowiadać, z czego korzystam albo jak czym można sobie pomóc. Na pewno bliskim nie poleciłabym czegoś, co nie jest warte zachodu. A wyżej wymienione rzeczy z czystym sumieniem pozwoliłam im zakupić.

Z kosmetyków to czuję się przede wszystkim Królową Kremu Propolisowego. Kiedy w skrócie mówię, że skóra po nim jest gładka, nawilżona, śliska, taka bez chropowatości, to to nie oddaje jeszcze sedna. Zawsze po nasmarowaniu czymkolwiek skóra jest śliska. Chodzi o to, że ja tę moją skórę matki i kury domowej 24/7 w domu, która co i rusz zmywa, myje coś przy przygotowywaniu jedzenia, sprząta i płucze te ścierki po kurzu… Ja te dłonie smarowałam rano przez cztery czy pięć dni. Później nie musiałam, bo skóra była jak z żurnala i po kilku tygodniach bez smarowania efekt wciąż jest – ta gładka, jednolita w dotyku powierzchnia bez przesuszeń. Ta skóra się naprawiła. Moje pierwsze klientki też już mają swoje efekty.

A używam więcej rzeczy z Forever, bo i pasty, i dezodorantu, i balsamu do ciała, i czasem świetnie pachnącego żelu pod prysznic, i pomadki, i żelu z czystego aloesu na ranki, poparzenia czy po depilacji. I mydła w płynie, szamponu, odżywki…

Jeśli chodzi o suplementy, to najchętniej codziennie piłabym białko waniliowe, ale skończyło mi się. Za to sumiennie dożywiam się aloesem, tzn. piję go raz dziennie. Leci czwarta butelka – w tym porcje dla dzieci. Pierwsze klientki też zaufały jego możliwościom kompleksowego wsparcia zdrowia..

👍🏻 Poza dostarczaniem wielu witamin i minerałów,

👍🏻 i byciem adaptogenem – samo to to już dużo! –

👍🏻 aloes wspiera układ pokarmowy. Po pierwsze, pomaga usunąć toksyny, w tym metale ciężkie, po drugie, wspiera pożądaną mikroflorę w jelitach, a to wszystko sprowadza się do tego, że ciało się odtruwa i jest w stanie przyswoić, wchłonąć więcej pożądanych substancji z tego, co jemy. Nie sztuka zjeść steka czy wątróbkę na żelazo, jeśli ciało jest zapchane toksynami, a jelitka tak słabe, że wcale tego żelaza dużo nie wciągną, choć dostały.

👍🏻 No i jeszcze po tym aloesie poprawia się odporność. To zawsze się przyda.

👍🏻 I jeszcze pobudza on produkcję kolagenu. I ja to u siebie obserwuję jako wzmocnienie się struktury skóry i delikatnie spłycenie zmarszczek, choć najbardziej zadziwiło mnie to, że bruzdy nosowo-wargowe zaczęły się spłycać. Nie sądziłam, że to można zrobić bez operacji czy masażów.

Ostatnio zauważyłam, że jestem w stanie przeżywać dni z mniejszą ilością słodyczy. Może to dzięki temu aloesowi. Gdy planowałam sobie, co będę robić, gdy Mąż z dziećmi wyjadą i zostanę sama, widziałam siebie, jak pierwszego dnia jadę do cukierni, kupuję ciasto z mocno kakaowym kremem, prawie torta, a w sklepie dużo słodyczy czy czipsów. I w sumie tego wcale nie kupiłam, a przez ponad pięć dni zjadłam jedną czekoladę i pół paczki ciastek. Ciasto z gościem się nie liczy, prawda? 😉

Także tak to otworzyłam sobie kolejne okienko w moim życiu, działam tam, obwąchuję, rozgaszczam się i urządzam. Cieszą mnie te pierwsze klientki bardzo.

Inne nowe okienko – zlecenia korekt i innych Exceli – też jest super. Tyle że w przypadku osobistej pracy, sprzedaję swój czas. I widoku na emeryturę lżejszą niż dzień dzisiejszy – nie bardzo.

A w marketingu sieciowym, jak ładnie stawia się kolejne kroczki, to można sobie wypracować różne fajne bonusy na przyszłość.

Nie jestem lekarzem ani specjalistą medycznym. Informacje zawarte w moich tekstach są wyłącznie opinią i nie zastępują porady lekarskiej.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

Polski hymn i wiewiórki (Wakacyjne śmichy-chichy i radości)

Nieco odświeżona po urlopie od bloga – choć nie od zleceń, czyli pracy na kompie – wracam powoli i spokojnie. Na początek tekst luźny, wakacyjny, taki na rozgrzewkę. Z soczystą treścią do zastosowania na co dzień 😉

Żart roku

O tym fakcie wspominałam już w tekście Czego słucham, kogo czytam?, ale powtórzę: otóż przynajmniej w dni robocze Polskie Radio Dzieciom w samo południe, every single day, nadaje hymn aparatu państwowego. Starszy wtedy kwiczy, że powinni się nazwać radio pis. Ja po prostu wyłączam. Ale właściwie dlaczego?

Lato jest, gorąco.

Jedziesz tym autem,

zsuwasz wszystkie szyby w dół.

Zimny łokieć.

Pan w radio dudni basem

Każdy kraj

ma swój hymn…

Podgłaśniasz.

I suniesz powoli mieściną spokojną, mieściną wesołą ze zsuniętymi szybami i chóralno-orkiestrową, piejąco-wzniosłą wersją mazurka na full.

Także jeśli miałabyś dzień mniejszej miłości do Jarosława czy coś takiego, to polecam przeprowadzić taki ziomalski happening.

A jeśli jeszcze nie do końca wiesz, o czym są słowa tej pieśni, w tym tekście zagaiłam temat i odesłałam do obszerniejszego artykułu.

Letnie radości

Od lat uprawiam wdzięczność, tzn. staram się zauważać dobre rzeczy, nawet małe i za nie dziękować. Czasem zapisuję je raz dziennie w zeszycie, miewam takie okresy.

Od roku z przerwami stosuję też afirmacje, dzięki którym ruszyłam do przodu, wzrosłam, zmieniłam troszku swoje życie. Cieszę się.

Niedawno miałam fajny spacer. Nie zapiszę tej wdzięczności w zeszycie, zapiszę na blogu.

Chłopcy z Mężem byli wyjechani na kilka dni, a ja home alone. Szłam na piechotę do takiego dalszego sklepu upolować obiad na kolację. Krowę konkretnie. Steka. W jednym sklepie już ich nie było, ale postanowiłam, że w tym oddalonym czekają na mnie antrykoty i rostbefy.

W drodze słuchałam afirmacji na słuchawkach. Piękny letni spacerek i ten wzrastający nastrój, kiedy słuchasz wspierających, budujących słów.

W pewnym momencie spotkałam wiewiórkę. Z orzechem w dziobie. Pierwszy raz widziałam taki obrazek na dziko. Bo to była dość wolna, raczej niedokarmiana wiewiórka, która sama tego orzecha skądś… Fajne te zwierzaki są. Wesołe i pocieszne. I śliczne.

Zobacz, że one sobie dziko przetrwały i mają się dobrze. Tak jak sarny, łosie i komary. Bez programów ochrony i robienia im dobrze na siłę. Ja wypowiem się lekceważąco wobec wszystkich ekologów, którzy nałykali się różnych danych, ale ja uważam, że jakby człowiek się uspokoił, to natura by się odnowiła w dwie sekundy. Jej nie trzeba pomagać. Wystarczy jej nie zarzynać.

U nas jedna sąsiadka zorganizowała sobie ogródek przy swoim balkonie. Posadziła krzewy, kwiaty, jest tam i parę drzewek. Pilnuje, żeby waryjaty tam nie kosiły. Dokarmia ptaki i wystawia wodę zwierzętom. Wszystko na terenie może 7 na 7 metrów.

I tam utworzył się mikroklimat. Tam przyroda szaleje bujnie. Tam jest cień, więc wilgoć dłużej się trzyma. Przylatuje wiele gatunków ptaków, przychodzą koty, latają chmary motyli i innych lataczy.

A wokół mikro drzewka i trawa regularnie golona na łyso – jak sądzisz, jak się mają i jakiego są koloru?

Koloru pustyni. Kładą wszędzie beton, wycinają drzewa i krzaki, golą trawę, a potem pieją, że zmiana klimatu i za sucho, i za gorąco. Posadź krzaki i zostaw je w spokoju. Będzie chłodniej i wilgotniej. To jest takie proste.

Wracając do spaceru…

Zauważ, że wszystkie wiewióry są śliczne, jędrne, z lśniącym futrem i o takich samych proporcjach ciała. Nie ma wiewiór wegańsko szarych ani obficie wielorybich. Ciało człowieka też jest ciałem jednego gatunku ziemskich istot. Odnieś teraz swoje obrazy ciał różnych egzemplarzy wiewiórek do ciał różnych egzemplarzy ludzi. Czy wiewiórki leżą w szpitalach? Czy może każda utrzymuje optymalny dla tego gatunku kształt i skład ciała? Do przemyślenia.

A przed wiewiórą oddawałam coś do kontenera charytatywnego i na nim siedziała sobie i czekała na mnie biedronka. Biorąc pod uwagę, że rano czytałam coś o biedronkach, miły znak.

Później były jeszcze kwiczące sikorki i kąpiące się w piasku wróble.

Na balkonie mam trochę kwiatów w średniej kondycji, nie żaden wycackany ogród, a i tak przylatuje pełno bzykadeł, a wieczorami ciem, czyli motyli nocnych. Je też interesują kwiaty.

Także przyroda jest, jest bogata, daje radę i mnie zawsze cieszą takie małe spotkania z cudami natury. Nie zapominaj, że Ty też jesteś cudem natury i że drzewa, i rzeka robią Ci lepiej niż beton i golarka 😉

Dobrych dni. Kto jeszcze nie czytał o energii lipca tudzież astrologicznego Raczka, zapraszam tutaj.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

Urlop blogowy i super wykresy o życiu

Wykresy o życiu zaraz nastąpią. Ale najpierw ogłoszenie. Niniejszym informuję, że przez dwa pierwsze tygodnie lipca mam urlop od blogowania. Zapisałam to sobie w kalendarzu gdzieś na przełomie zimy i wiosny. Dwa tygodnie wolnego w lipcu i dwa w grudniu.

Przypadkiem (ok, nie wierzę w przypadki, raczej: nieświadomie) na część z tych dni udało mi się zorganizować wyjazd wszystkich moich trzech mężczyzn. Będę home alone i very happy.

Wyobraź sobie, co takie 5 dni znaczy dla matki, która zdecydowała się na edukację domową i jest z dziećmi 24 h na dobę od 9 lat, z jedną wolną nocą na wieczór panieński i poprzednim podobnym wyjazdem mężczyzn na 1,5 doby. We wszystkie inne dni we wszystkich godzinach od 9 lat żyję z takim dziamganiem, rozpraszaniem i mamowaniem, które tak rozwalało rodziców w sezonie grypowym 2020-21.

Także odkładam na bok plany, szkice tekstów, tematy, które chciałam rozpisać i grafiki, które miałam pododawać. Chowam miliony karteczek z pomysłami. Odwieszam na wieszak wszystkie schematy, dobre rady, sposoby, praktyki i haczyki.

Znowu będę wracać w tym wszystkim do siebie, swojego stylu, tempa i formy.

Bo w każdej dziedzinie życia, na której się skupiamy, którą chcemy poprawiać, lecimy według mnie takim schematem (tutaj następują super wykresy o życiu w moim ulubionym programie graficznym – Paint – prostota rządzi):

super wykresy o życiu

Kiedyś już był na blogu ten wykres.

Jeśli chcemy się doskonalić, to szukamy rad, sposobów, zapoznajemy się z różnymi podejściami.

Czytasz przedsiębiorców i zostajesz przekonana, że trzeba cisnąć z produktywnością. To ciśniesz. Bo to w sumie atrakcyjne i jakiś sens ma. Produktywujesz aż tchu Ci zabraknie. Albo aż natkniesz się na teksty kogoś bardziej slołlajfowego, takiego od bycia tu i teraz oraz cieszenia się kształtami chmur, a nie jachtów, które mogłabyś sobie kupić po 20 latach intensywnego ciśnięcia.

Masz okresy łapania inspiracji lub gdy sama z siebie potrzebujesz pojechać w jakąś skrajność. A z czasem, nawet jeśli wciąż skaczesz między przeciwnymi pojęciami, możesz nie robić aż takich odchyleń, nie dochodzić do granic. Ja jestem za szukaniem tutaj własnego złotego środka. Dla każdego może on być w innym miejscu.

Może do kogoś przemówi bardziej obraz ping-pongowy?

Odbijasz się od jednej koncepcji do przeciwnej, po drodze eksplorując wszystko, co pomiędzy.

Ot, chociażby spójrzmy na ideę utrzymywania turbo czystego domu, takiego jakby był nieużywany. Po przeciwnej stronie jest totalny brak zainteresowania i zaniedbanie.

Niech dzieci robią, co chcą vs. zaplanuję im mądrze niemal każdą chwilę.

Zdrowo jest być gdzieś pośrodku.

Z tym zostawiam Was na dwa tygodnie i do dobrego zobaczenia!

Oczywiście, jeśli najdzie mnie szalona wena lub ważna myśl do przekazania, pojawię się.

Dobrego lipca!

Ula

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: styl życia Tagi