Blog +

weekend w Krakowie co zobaczyć z dzieckiem

Weekend w Krakowie po mojemu cz. 2 +

Część pierwszą skończyłam na tym, że podreptaliśmy po Męża. Teraz on bierze prysznic po bieganiu, więc ja zajmę Was opowieścią dziwnej treści.

Bo czy wiesz, co Mąż podarował mi podczas tego wyjazdu? Mogę założyć się o całe pół Wszechświata, że nie zgadniesz. Cóż… chodzi o, chodzi o, chodzi o, chodzi o, chodzi o, chodzi o… plastry na cellulit na pośladkach.

Historia jest taka, że światem nie rządzą już rządy, tylko wielkie korpologa. A korpologa żyją dzięki temu, że się masowo reklamują. Ludzie sobie źle świat urządzili. Ani Heniek z Gienkiem, ani dowolne miasto nie są w stanie przygotować biegu ulicznego. Nie można dać jakiejś bramy na start i metę, wyznaczyć trasy, dać trochę na pomiary itp. Nie, to są wymogi i musi być fafarafa, więc uśmiechamy się do sponsorów. A zaraz potem do śmieciarzy.

Mówiąc wprost: każdy zapisany na bieg poza numerem startowymi i cudem techniki do mierzenia czasu dostaje też torebeczkę z badziewieczkiem. Bywa tam trendi woda, ostro reklamowany napój energetyczny, baton, żel – czyli chemiczny glut zamiast jedzenia. A tym razem trafiły się też plastry na cellulit na dupsku. Z wyraźnym wskazaniem, że dla jakiegokolwiek efektu trzeba je stosować regularnie. Jedno użycie zdziała tyle, co wypowiedzenie życzenia o księciu na białym koniu do lustra. A może i mniej. Bo słowa ponoć mają moc, natomiast plastry wyraźnie odgrażają się, że po jednym użyciu możemy liczyć na nic. Czyli jeśli nie wyciągnę z portfela kwoty, to ten ich gratis jest mi na nic.

O ile długopis reklamowy może pisać, a parasolem z logo można ochronić się dwa razy w roku od deszczu, o tyle te plastry… I żel… Zwiększają koszty ogarniania śmieci. Razy blisko 10 tysięcy uczestników.

Dobra, umył się, możemy… znowu chodzić. Chodzić to jest jednak moje duże love.

No to najpierw poszliśmy zwiedzać mury obronne i Barbakan, które to mury wcześniej próbowaliśmy od nie tego kierunku.

Cóż, ceglane na ogół jest ładne, wieże i ostre schody lubię.

Beata, Maria, Virgin i Ładysłav. Języki są fajne, czasem śmiesznie do siebie podobne. Jak poznasz ze 2-3 poza ojczystym, to później dasz radę z każdym, którego nie znasz. Nie znając – dasz radę. Na czuja, na farta, na zabawę.

weekend w Krakowie co zobaczyć z dziećmi

Poniżej rejony Barbakanu, w których miasto Kraków dys*yminuje ludzi plu*-size. Sory, nie wczułam się jeszcze w wodniczą fantazję o tolerancji i robieniu tak, żeby każdemu było dobrze. Ja jeszcze koziorożcowo patrzę z góry na tych, którzy nie potrafią wziąć się za siebie.

Wprost i po polsku: wąsko tam jest, co poniektórzy mogliby się nie przecisnąć. I to w takiej multinarodowej metropolii!

Dalej fragment pracy z Akademii Sztuk Pięknych. Kraków, wielkie, stare, prężne miasto. Troszkę artystyczno-bohemiaste. Pewnie niełatwo się tam dostać na ASP. Zastanów się, czy Ty dałabyś radę. Czy byś ogarnęła?!

Przykładowo, w Barbakanie, czyli takiej okrągłej budowli z dziedzińcem, powieszono między różnymi okienkami i otworami niebieskie wstążki, które symbolizują połączenie różnych dzielnic Krakowa, a niebieski symbolizuję Wisła, która w Krakowie przeca jest (o ile dobrze zapamiętałam z tablicy informacyjnej)!

Ja staram się szanować ludzi, ich wysiłki, pracę, spojrzenia i tak dalej. Naprawdę bardzo próbuję. Ale…

Czy magistrant mateMAtyki czyni prace semestralne z dwa razy dwa jest cztery? Albo z: narysuj cztery prostokąty, różniące się długośią boków?

Widoczek na ukojenie nerwów, bo pięknie jest, ciepło i kolorowo jesiennie:

A teraz imponujący widok szerokiej ulicy, otoczonej wysokimi, pięknymi, robiącymi wrażenie kamienicami.

Na którego środku musiano walnąć Grunwald, gdyż dzień bez przypominania o ranach lub kilometr kwadratowy bez pomnika ran w Polsce som niedopuszczalne!

Ja to bym postawiła pomnik: ale fajnego mieliśmy człowieka, który wymyślił, że sobie zrobimy Gdynię, skoro inni przywłaszczyli sobie Gdańsk!

Albo: ale fajnego mieliśmy człowieka, który odkrył węgiel / inny minerał tu i tam!

Ale mieliśmy fajnego człowieka, który zdecydował o budowie kopalń / fabryk i wybudował wokół nich miasto, i sprawił, że bogaciliśmy się, mając swój węgiel / tkaniny / ubrania / części metalowe / traktory!

Albo: ale mamy fajny młody mózg, który wymyślił, że z tego i tego można czyściej i taniej pozyskiwać energię, i myśmy to wprowadzili, wzbogaciliśmy się na tym i uczymy tego resztę świata!

Ale nie. Polacy tylko łumierali. Według oficjalnej narracji. Sikajmy na nią. Pamiętajmy o życiu, miłości, tworzeniu, zabawie, odkrywaniu.

Dobra, teraz już naprawdę do końca będzie tylko miło.

Zapomnieliśmy o dzieciach? Nie, one nie dadzą o sobie zapomnieć!

Kiedy dzieci już marudzą, nudzą się i są znużone chodzeniem, a Ty jednak chcesz jeszcze, chcesz się nacieszyć miejscami i żeby ludzie wokół Ciebie jednak nie jęczeli, to pamiętaj, że… obroni się każde miasto, w którym jest pizza.

Oto i on. Wawel, może Babel, ponoć czakram, czyli miejsce mocy. W sumie to rok temu też byłam na czakramie. I ja ich wcale nie wyszukuję, ani nie planuję. To one rzucają się na mnie 😀 Albo padają mi do stóp 😉

Przyjemnie tam jest. Tam się działo życie, myślenie, tworzenie, planowanie, decydowanie, wzrost, rozwój, rozkwit.

I ta jesień:

I ten zakręt na Wiśle, która tu taka mała i taka… ucywilizowana. W ramy wstawiona. Ładnie wstawiona. Godnie.

I te wygodne chodniki na wałach. I ci ludzie jacyś bardziej zrelaksowani.

Wwa to jednak dziki szaro-sztywno-szpilo-korporalizm lub dzikie i brzydkie chaszczory. A w Krakowie kultura z poszanowaniem dla natury. Bliżej złotego środka. (Pomieszkałabym dłużej, to może widziałabym to inaczej. Ale jak żyć bez romantyzmu i wiary, że gdzieś jest jednak w miarę dobrze?)

Na zdjęciu trzeba dobrze się przyjrzeć, ale na żywo widać stamtąd dużo gór. Naprawdę świetne miejsce na zamek, świetny punkt obserwacyjny. I like it.

Dzieci, dzieci mamy. One nie do końca wzdychają nad górowatością gór widzianych z poziomu takiej twierdzy.

To zrobiliśmy się w jajo, idąc do smoka.

Ach, i jak ja uwielbiam iść na czuja. Chyba tam jest informacja, może bilety można kupić. Idę na czuja – jest, można.

Uściślając wypowiedź: plan ramowy rzeczy poważnych (nocleg, opłacony już bieg) musi być, ale trasa i punkty do zaliczenia wybieram czasem na wesoło i palcem jak dzidzia.

I czy myślisz, że ja musiałam czekać jak niektórzy na to, aż on zacznie robić ogień? Nie, bo kiedy jestem w swoim drepczącym po świecie flow, to nie wiedząc, że to umie ziać, nakierowuję telefon do zdjęcia, i jak cykam, to on zaczyna ziać. Proszę, dziękuję, nie ma za co.

Pisałam wyżej, że zrobiliśmy się w jajo? Drugi dzień intensywnego chodzenia, Mąż biegł półmaraton, każde z nas miało kilometry w nogach, przed nami jeszcze powrót do domu… A jaskinia smoka polega na pokonaniu niekończących się kręconych schodów, prowadzących w dół, przejściu przez dziury między skałami, no i jesteś człowieku nie dość że poza murami zamku, to x pięter niżej. I musisz to wejść z powrotem, w górę i w dal. Nawet nie z z powrotem (trasa jednokierunkowa) tylko naokoło.

Ale któż by nie wrócił w takie przyjemne i ładne miejsce w tak piękny, słoneczny, ziemią i liśćmi pachnący dzień?

Pa, pa, Krakowie i mam nadzieję, że do zobaczenia! I że udrożnicie wylotówkę na współczesną stolycę 😉

Przejdź do cz. 1 relacji z Krakowa.

Zobacz fotorelacje z innych miejsc.

fotorelacje

A gdzie dobro dzieci? – rzuciła w powietrze matka posyłająca +

[Tekst powstał na podstawie strzępek rozmowy, zasłyszanych we wrześniu 2020. Dzisiaj może stan prawny jest inny, ale nie o szczegóły nam chodzi, a o spojrzenie na świat].

A gdzie dobro dzieci? – rzuciła w powietrze matka posyłająca

5 września. Sobota po kilku pierwszych dniach pracy placówek dziecio-przechowalniczych.

Słyszę rozmowę dwóch mam, chyba mam młodszych przedszkolaków.

Psioczą na sytuację, na procedury, pewnie chodzi o kagańce, mierzenie temperatury i nie chcę wiedzieć co jeszcze tam ambitne państwowe panie, piszące regulaminy, wymyśliły.

I jedna z tych mam pyta, “gdzie w tym dobro dziecka, bo procedury procedurami… ale dzieci będą miały traumę…” blablabla.

Wiecie, gdzie jest dobro dzieci? Przy matce.

Poszukajcie wypowiedzi przedszkolanek. Nie raz spotkałam się z ich strony ze stwierdzeniem, że “robią, co mogą”, ale najlepiej to tym dzieciom byłoby w domu z mamą.

I mamy tę wolność, w przeciwieństwie np. do Niemców i Szwedów, że nie jesteśmy prawnie zmuszeni do odprowadzania swoich dzieci do placówek na x godzin dziennie.

Miej mężczyzno twardą klatę, a kobieto moc z macicy płynącą i weź se rób swoje życie, bierz wolność, weź odpowiedzialność, weź swoje i swoich ludzi życie w swoje ręce.

Powiedzmy, że w restauracji nie podoba nam się, na jakim oleju smażą, bo nie dość, że na roślinnym, to na starym, używanym sto i milion razy.

Uszkodzony człowiek będzie pisał pisma do restauracji, do rzecznika praw srumenta (który wydaje opinie, ale wytwarzana przez niego makulatura nie ma mocy sprawczej ani nawet prawnej), będzie dobijał się do posłów, by napisali ustawę…

Natomiast normalny, zdrowy, pełen życia człowiek po prostu więcej nie pójdzie do tej restauracji, tylko otworzy lodówkę, weźmie składniki, machnie na patelnię smalec albo masło klarowane i sam się sobą zajmie.

Czego sobie i Wam życzę.

Tekst opublikowany po raz pierwszy 27 sierpnia 2021.

styl życia

Jedno z zadań boskiej matki +

Widziałam urywek filmu, coś ze statkami, lecącymi w kosmos. Jednym w jakąś strasznie długą misję leciała m.in. blondynka, która wyglądała jak chłop, z krótkimi włosami i muskularna u góry jak facet, może se nawet piersi wycięła, ale się nie przyglądałam. W innym ujęciu była jakaś baba w garniturze na dworze, gadająca z inną babą, obie z twarzy jak żmije, pełniły jakieś ważne funkcje, a siebie uważały za jeszcze ważniejsze niż były w tych funkcjach.

No i właśnie. Dawajmy tego więcej młodym do zjedzenia w filmach i w reszcie cywilizacji. Niech się kobiety napinają, trenują, budują masę, ścinają włosy, wbijają w czarne garnitury i siedzą, robiąc tak strasznie ważne misje, że są w nich zastępowalne z dnia na dzień.

Ino kto wtedy dzieci wychowa? Ba, kto nakarmi, pocałuje, jak upadnie, zaszyje dziurę w skarpecie? Weźcie Pigmejów, ludzi z Amazonii albo swoją prababkę i powiedzcie, żeby kobieta o szóstej rano wyszła z domu w pimpu: walczyć, rywalizować i gryźć (na chwałę i kieszeń panów przełożonych), a wróciwszy już gdy jest ciemno zjechała męża, że źle umył podłogę w kuchni, otworzyła wino i powiedziała sakramentalne “nie ma mnie, muszę odpocząć”.

Where are the dzieci?

Skoro mamy tworzyć dobre życie rodzinne, musimy wjechać z inną postawą. Z żoną, która jest dla męża, matką, która jest dla dzieci, kobietą, która jest dla siebie. No i jeszcze dom.

Dzisiaj o matce.

Wiecie, jakie jest jedno z zadań matki?

Nie wiem, czy to ma być obowiązkowe, ale u mnie i wg mojego serducha jest tak, że:

nikt nie je sam.

Tzn. może jako jedyny ciamkać, ale podczas ciamkania nie może przebywać sam.

Ja po prostu jestem z dziećmi w kuchni, kiedy jedzą, nawet jeśli ja nie jem lub jeśli zjadłam w 1/5 tego czasu co oni.

A takie zadanie wymaga dużo czasu! Są dzieci, które po prostu jedzą często. A większość dzieci je zdecydowanie wolniej niż dorośli. Mniejsze buzie, do tego o czymś poopowiadają, rozproszą się, poproszą o dokładkę i o coś jeszcze innego, zamyślą się, polecą na balkon zobaczyć samolot.

I matka, która wedle dzisiejszej cywilizacji jest nieproduktywnym nikim, leniem i nierobem (po ros. nierób to znaczy nie-niewolnik), to właśnie może dzieciom dać. To, że nie jedzą same, że mają do kogo się odezwać, na kogo popatrzeć, zapytać na bieżąco o wszystkie szczegóły dotyczące kości, jak ryba umiera, czy jabłka rosną w ziemi, czy szczypiorek to trawa i oczywiście pogadać o czerwonych plamach na Jowiszu (planecie rządzącej Strzelcem, czyli Waszą ulubioną autorką dziwnych tekstów).

Jeśli mamy uznać jedzenie w samotności za normę, to kim my jesteśmy? Zaprogramowanymi na produktywność maszynami? Można. Ale jeśli urodziłeś się człowiekiem, to zastanów się, co to znaczy być człowiekiem, co jest dla człowieka dobre, jakie życie jest najlepsze dla człowieka. I spróbuj tego, może będzie fajnie.

Tekst opublikowany po raz pierwszy 20 sierpnia 2021.

styl życia

Informacja niewdrażana jest tylko hałasem +

Śmieciem tak jakby. Nadmiarem. Czterdziestą szóstą szpatułką do mieszania na patelni, siedemdziesiątą zimową kurtką.

.

Patrz, kupiłaś sobie kursy albo ebooki. Patrz, folołujesz jakąś kobietę, a może to zapisany film na yt, skąd czerpiesz informacje o tym, że da się i jak masować twarz, by wyglądała lepiej. Skrinszotujesz kolejne cytaty, złote myśli, porady i rzeczy do zrobienia.

I co?

Póki tego nie używasz, to to nie działa.

Babeczka zna naprawdę super sposoby na domasowanie twarzy i naprawdę możesz wyglądać o 5 lat młodziej. Tylko musiałabyś… regularnie, codzienne te 20 czy 30 minut dziennie robić to, co trzeba, mimo że może przez pierwsze 3 tygodnie nie będzie widać efektów.

Cytaty o wszystkim są cudne. Ale czy od zachwycenia się nimi jeden raz zaczynasz nimi żyć? Wdrażasz te myśli, żyjesz zgodnie z danym spojrzeniem na świat, zmieniasz się? Od zapisania raz mądrej grafiki?

.

Fakty są takie, że żeby coś mieć, zdobyć, zmienić, trzeba włożyć w to swoją pracę, swój czas. Ty to musisz zrobić, nie tylko chcieć, nie tylko lubić, marzyć, zeskrinszotować. A ani sił, ani czasu nie masz na wszystko na raz.

Wybierz na spokojnie jedną rzecz (głębsze oddychanie ALBO życie z życzliwością wobec innych ALBO życie z pełną miłością do siebie ALBO cowieczorne masaże ALBO cowieczorne rysowanie ALBO codzienną naukę czegośtam JEDNEGO) i trzymaj się jej codziennie przez wiele tygodni.

Masz x książek, i kursów, i podcastów, i inspiracji, i medytacji….? Wszystkich na raz nie zjesz. A zresztą szybkie połknięcie tego z zamkniętymi oczami nie spowoduje, że coś zadziała, zmieni się w Twoim życiu. “Strać” chwilowo większość, wybierz jedno.

Odetnij się od napływu nowych informacji i inspiracji. Z tego, co już zapisałaś gdzieś jako ważne, wybierz jedno.

Bo poza codziennymi obowiązkami wobec ciała, domu, rodziny, może szefa czy klientów, naprawdę nie zostaje nam nie wiadomo ile czasu. Przynajmniej mi.

Ostatnio odłożyłam książki i inne interesujące mnie rzeczy, nawet porządkowanie, by wziąć się za jedno, codzienne działanie, takie dla samej siebie. Wymagało to 1-1,5 godziny dziennie. Pociągnęłam 11 dni, a przerwa po nich trwa już pewnie ponad tydzień. Bo sen też jest ważny!

.

Także jeśli tak jak ja chcesz dużo, dużo i wszystkiego – bierz po jednym na raz. Wybierz jedno małe i wdrażaj aż będzie opanowane lub aż okaże się, że to nie to. I wtedy dopiero weź się za drugie.

Aha, no i doceń to, kim jesteś i co już osiągnęłaś. Zapewne masz sporo z tego, o czym marzyłaś 15 lat temu!

styl życia

Ładne zdjęcia, czyli wycieczkujemy +

Jadąc samochodem trafiliśmy na audycję z Kulfonem i Moniką. Też wybierali się na zwiedzanie, przygotowując sobie kanapki z serem i herbatę w termosie. Uwielbiam to! W przeciwieństwie do wieprzowiny Peppy, która pewnie zatrzymałaby się na przyautostradowej stacji obsługi podróżnych na żareło z sieciówki albo i ze stacji benzynowej.

Bądźmy “domowej roboty”: z kanapkami ze składników z najbliższego sklepu, jabłkami z targu zapakowanymi w bawełnianą ściereczkę, kabanosami, woreczkiem na swoje śmieci i wodą z kranu lub filtra w wiele razy używanej plastikowej butelce.

Wchodzimy w klimat:

Kazimierz Dolny klimat

W odpowiednim ałtficie, łączącym kobiecość z wygodą (w sandałach zrobiłam niedawno nieplanowane wieele kilometrów i mogłabym nie dać rady kolejny raz):

Kazimierz Dolny klimat

Idziem dalej, a kamienie miłe oku takie naturalne i takie różne:

Kazimierz Dolny klimat
Kazimierz Dolny klimat

Robimy zielono:

Kazimierz Dolny klimat

Nie, to nie to. Teraz dopiero będzie zieleniej:

Kazimierz Dolny klimat

Podziwiamy architekturę nieoszczędną. Z czasów, gdy nie płaciłeś zusu od każdego pracownika ani vatu od każdego swojego ruchu, jeno rolnicy cierpieli dziesięcinę (podatek równy 10% dochodu, reszta ich). Z czasów, gdy projektowo, czasowo i finansowo ludzie pozwalali sobie na fantazje frezów, wieżyczek i umysłowo nieuzasadnionych stożków. Zwróć też uwagę na wielkość tych drzew. Człowiek ze swoją kreatywnością i braniem ziemi w poddanie jest wciąż częścią przyrody, a nie jest ponad nią:

Kazimierz Dolny klimat

I jeszcze bardziej w zieleni:

Kazimierz Dolny klimat

Zachwyca mnie różnorodność kwiatów, traw i innych roślin w takich pół-dzikich terenach. Robią swoje, ozdabiają, zwierzątkom domy i cień, i wilgoć dają.

Kazimierz Dolny klimat
Kazimierz Dolny klimat
Kazimierz Dolny klimat

Ogród przyklasztorny:

Kazimierz Dolny klimat

Orły, herosy – widział kto jeszcze takich?

Kazimierz Dolny klimat

Straszno-ładnie. Jaka by ta religia nie była, świat, który ją odrzuca, nie idzie w lepszym kierunku.

Kazimierz Dolny klimat
Kazimierz Dolny klimat

I widoczki:

Kazimierz Dolny klimat
Kazimierz Dolny klimat
Kazimierz Dolny klimat

I dobranoc:

Kazimierz Dolny klimat

A na wieczór jeszcze to:

Kazimierz Dolny klimat

Świetny, klimatyczny koncert muzyki klezmerskiej, bałkańskiej i tang Astora Piazzolli. Dobrze mi zrobił ten wieczór. Zespół Street Whispers.

Kazimierz Dolny klimat

Tekst opublikowany po raz pierwszy 17 sierpnia 2021.

fotorelacje

Gdzie zapodziały się ejdżistki? +

Słyszałaś o feministkach. Ich siedemdziesiąta piąta fala nawet ponoć uważa, że kobieta ma prawo do wyboru: czy chce pełnoetatowo dbać o dzieci i dom, czy pracować dla szefa lub klientów.

Niestety jeszcze nie do wszystkich ta fala doszła i starsze feministki wciąż wrzeszczą, że idź babo do pracy, biznesy rób, bo musisz mieć swoje pieniądze, a jak będzie miała rok (!!!) przerwy w pracy to kij i dupa, będziesz do tyłu i nikt już nie zechce ciała Twego na osiem godzin razy pięć dni w tygodniu.

Dlaczego feministki powtarzają, że kobieta, nie przekładająca papierów z lewa na prawo przez rok, tylko żonglująca wtedy bez weekendów i wolnych wieczorów ni nocy niemową, domem i dziesiątkami nowych obowiązków i sytuacji, o których jej nikt nawet nie wspomniał, że nastąpią, że ona po tym roku jest mniej wartościowa?

Dlaczego kobiety, niby walczące o dobrą pozycję kobiet w społeczeństwie, powtarzają, że kobieta po 40-stce jest już do niczego?

To one, to same feministki, wielkie psiapsióły i przywódczynie kobiet, powtarzają – powtórzone tysiąc razy staje się prawdą – że kobiety się nie nadają. Jak chłop pojedzie na roczną przerwę wspinać się w Himalajach, to jest super ziom, i on odkrył, i doenergetyzował się, i połączył, i ma nowe spojrzenie, idee. A jak kobieta wychowuje i karmi nowo powstałych Ludzi i z tego powodu to przez rok lub dwadzieścia nie wykonuje bullshit joba, to jest niczym? I wmawia jej się winę, że nie tyrała na boku na pół etatu czy cuś? Że nie zleciła swoich małych Ludzi obcym? Facetowi od Himalajów jakoś nie każe się wysłać na górę słabo opłacanej służby, żeby sam w tym czasie dzielnie przekładał papiery.

Widzicie, jaki chory tok myślenia! I to kobiety kobietom, te niby co tak dobrze chcą.

Cenić kształtowanie i opiekę nad młodym Człowiekiem mniej niż prace, które często są naprawdę bezsensowne i które dziedzina po dziedzinie oddaje się maszynom lub systemom komputerowym?

Społeczeństwo potrzebuje i kobiet, i mężczyzn. I rannych ptaszków, i nocnych marków. I artystów, i budowniczych. I młodszych, i starszych.

Jeśli ktoś chce dobrze dla kobiet, to czekam na ruch ejdżistek. Tych pokazujących w spotach i na konferencjach, i w książkach, że kobiety w każdym wieku mają wartość, także do zastosowania na rynku pracy.

styl życia

“A nie chciałabyś się rozwijać?” +

To i podobne pytania pojawiają się na spotkaniach rodzinnych, koleżeńskich czy w ynternecie. Chodzi o: czy nie poszłabyś “jak człowiek” do pracy zamiast siedzieć jak leń i debil w domu?

I ten argiument, że chodzenie do pracy tak rozwija… To, że posiedzisz na szkoleniu i dostaniesz z tego “cełtyfikat” nie oznacza jeszcze rozwoju. Nawet jeśli szkolenie było dobre. A nie zawsze tak jest. Są stanowiska i branże, w których człowiek cały czas musi mieć rękę na pulsie, zmieniać się, rozwijać. A są i takie, gdzie nawet w dzisiejszych szalonych czasach przez całe życie zawodowe zmienią się może dwie rzeczy: coś przejdzie z papieru do komputera oraz zmieni się forma wysyłania zamówień na cośtam.

Można prowadzić życie zawodowe i wcale się nie rozwijać. A nawet głupieć można, jeśli dzień za dniem, rok za rokiem idzie tak samo, w tym samym sosie, bez perspektyw. Jak w szkole.

Natomiast “siedząc” w domu na stanowisku matki nie rozwijać się nie da! Nie możesz przyznać sobie doktoratu z obsługi półroczniaka. Znaczy… nawet jeśli sobie przyznasz, to on zaraz jest na nic, bo już nie masz półroczniaka! Masz siedmiomiesięczniaka, roczniaka, trzylatka, ośmio- i nastolatka! Jak się nie rozwijać? Nawet jeśli nie chcesz – to musisz. (Ok, nie biorę pod uwagę 50% rodziców, którzy na niewiele się nadają i dzieci swe od siebie odpychają – placówka, smartfon, letnia szkoła, zajęcia dodatkowe, idź kup se loda).

Nie ma spoczywania na laurach, że odstawiłaś od piersi, bo zaraz za rogiem jest odpieluchowywanie.

Nie ma spoczywania na laurach, że oooo, moje dziecko wszystko je, bo zaraz może mu się odmienić i będziesz stawała na głowie, by wymyślić, co by jednak zjadł.

Pytania o świat wymagają zastanowienia się, czasem doczytania (to ze szkoły czy studiów – doczytacie sobie), ugruntowania w sobie opinii, obrazów świata – tego, co i jak chcemy mówić dziecku o różnych sprawach, zjawiskach. No co my o tym Bogu sądzimy i o policji – jaki obraz chcemy wlać w dziecko?

A zarządzanie emocjami domowników tak, żeby przetrwali wszyscy oraz to domostwo w jednym kawałku by przetrwało, w miarę bez uszczerbków – a tu każdy w innym czasie wchodzi w inny etap, inne rzeczy się w nim dzieją, jest też nastrój chwili – humor i charakter oczywiście – i weź tu ułóż wszystkich pod jednym dachem. A jak już ułożysz, to wskoczy kolejna niespodzianka, kolejna zmiana.

Bobasowi mówisz, że czekoladka, którą jesz, to witamina dla dorosłych. Nieco większemu możesz uniemożliwić dostęp i w ten sposób ograniczać słodycze. A taki większy, co wszędzie sięgnie? – Tu już metody siłowe trzeba pokornie odłożyć (o ile chcesz nadal trzymać słodkości w domu) i przemawiać, przemawiać, docierać. I jeszcze przykładem umiarkowania świecić!

A umiejętności społeczne mamy, czyli chociażby gadki-szmatki (smoltoki) z różnymi ludźmi od kasjerek i sąsiadów po różne zagadujące starsze osoby i inne mamy? Gadki-szmatki mimo potencjalnych różnic w światopoglądzie…

A organizacja i zarządzanie wszystkim: garderobą, praniem, zakupami spożywczymi, zapasami taśmy klejącej i papieru do pupy, nie wspominając o wspólnych aktywnościach – wycieczkach, wyjazdach z pakowaniem i jedzeniem takim, żeby każdy był zadowolony?

Zarządzanie finansami, konfliktami.

Uczenie jazdy na rowerze, kiedy to nikt nie uczył Cię uczenia jazdy na rowerze. Panią od historii uczono uczenia historii.

I przede wszystkim to opowiadanie o świecie. Im starsze dziecko – tym głębiej, szczegółowiej. Trudniej. Bo samemu trzeba mieć coś sprecyzowane w głowie, żeby to przekazać. Albo świadomie nie wiedzieć, wątpić, wahać się – i to wahanie potrafić przekazać.

A potem ta świadomość, że wypuszczasz nowego człowieka w świat. Odpowiedzialność. Ma to, w co go wyposażyliście – Ty, mąż i osoby, do kontaktu z którymi go kierowaliście. Dokąd i w jakim stylu wyfrunie z tego gniazda?

Niektórzy sądzą, że siedzimy, tyjemy, oglądamy seriale i malujemy sobie paznokcie. Jeśli jest to w przerwach między wychowywaniem dzieci i dbaniem o dom i rodzinę – to niech będzie. Choć nadmierne tycie i lakiery do paznokci do zdrowych nie należą.

Bycie mamą wymusza rozwój.

Także rozwijaj się, a przede wszystkim bądź dobrym człowiekiem i tego ucz kolejne pokolenie.

Tekst opublikowany po raz pierwszy 13 sierpnia 2021.

styl życia

Zdrowe podejście do świata cyfrowego, a nie bycie offline +

Po latach walki z tym, że ludzie zbyt dużo siedzą online, zbyt dużo siebie oddają onlajnowi, że zbyt onlajnowi ufają, przejrzałam, w jakim świecie żyję.

W takim. Gdzie ludzie zbyt dużo siedzą, za dużo siebie oddają i zbyt ufają. Internetowi, social mediom itd.

Budzę się. Jestem tu.

Może bardziej świadoma, ale jestem w kraju, gdzie nie zapiszesz dziecka do szkoły bez Internetu, nie zapiszesz dzieci do lokalnego domu kultury bez Internetu, nie możesz zarabiać, nie posiadając konta bankowego, a w stacjonarnych bankach, czyli nie w serwisie internetowym, coraz mniej załatwisz. Są placówki bankowe, które w ogóle nie mają gotówki.

Możesz ludziom tłumaczyć, że zaangażowanie w wiele spraw Internetowych im nie służy, że firmy internetowe nie działają uczciwie. A oni i tak będą tam siedzieć. Tak jak nie służy im głosowanie w wyborach, posiadanie dowodu, spowiadanie się urzędnikom ze swoich najbliższych relacji, a nawet relacji z pracownikami, jedzenie nadmiaru cukru, picie nadmiaru alkoholu i spożywanie nadmiaru fluoru. A grubasy wciąż będą przemierzać miasto na elektrycznych hulajnogach.

Także zostawiam za sobą bunt przeciw tak dużemu udziałowi Internetu w życiu społeczeństw. Konie też pachną lepiej niż samochody, no ale ludzie wybrali samochody. I jeżdżę samochodem.

To nie jest tekst dla zwykłych ludzi. Zdecydowanie nie. To dla tych niezwykłych, którzy dostrzegają zagrożenia i niekorzystne zmiany, jakie wchodzą nam w życia.

Trzeba używać Internetu tak jak dróg szybkiego ruchu. Są wstrętne z tymi ścianami, zasłaniającymi widoki nawet na rzeki. Ale używamy ich, nie mamy innego wyjścia. Chyba że ktoś chce zostać jednym jedynym w kraju Cejrowskim bez telefonu komórkowego.

Trochę świadomiej niż średnia, patrząc na wszystko ciut na chłodno i lekko z boku, ale otwieram się na uczestniczenie w tym szaleństwie, na ile mogę – omijanie przeszkód i przede wszystkim – wyciąganie dla siebie tego, co dobrego mogę. Bo przecież poruszając się po tym onlajnowym świecie też możemy zyskiwać. Pieniądze, czas, przyjaciół, umiejętności, wiedzę, wsparcie.

styl życia

#wolność +

– A Chłopcy jadą gdzieś na wakacje?

– My w górki, ale to we wrześniu.

– Ale-e… A Starszy to ile ma lat, nie już do szkoły?

– A tak, ma siedem, jest zapisany do szkoły.

– No to rok szkolny przecież…

– Aha. No i co?

– Chyba dziecko musi być w szkole?

– Bo…?

– Bo… no tak to jest w tym kraju.

– I co? Przyjdzie urzędnik kraju i co mi zrobi, jak nie odwiozę dziecka? Pobije, zgwałci?

– Yyyy… A nie boicie się, że we wrześniu to znowu wszystko zamkno?

– Ale kto? Co zamkną?

– Nooo… Że nie będzie hoteli, restauracji albo i gorzej?

– A jeśli nawet, to co? Jadę. Co mi zrobi pan z telewizora? Pobije, zgwałci?

– Może policję wysłać.

– I co?

– Mandat można dostać?

– Mandat? Taki kawałek papieru zadrukowany i z namazanym czymś długopisem? I co mi ten papierek zrobi? Pobije, zgwałci? Wybuchnie mi w rękach?

Tekst opublikowany po raz pierwszy 10 sierpnia 2021.

styl życia