Odkryłam kolejne miejsce, w którym kobiety dały się kulturowo zrobić w jajo. Omówimy sobie równouprawnienie w związku, a może raczej na początku relacji.
Otóż patrząc nie z perspektywy naszej aktualnej banieczki wieku XXI w cywilizacji zachodniej, lecz z szerokiej perspektywy długiej historii czy nawet ewolucji ludzkości (i to wszystko jest w książkach i na różnych warsztatach), mężczyznom zawsze zależało i zależy na ciele kobiety, a kobietom zawsze zależało i zależy na zasobach mężczyzny. Mężczyzna chce, by jego geny żyły dalej, więc potrzebuje zdrowej, płodnej kobiety. Kobieta chce, by w sytuacji ciąży i opieki nad dzieckiem, miała zapewnione materialne podstawy.
I patrzcie, mówi się, że od 1962 (spotkanie Słońca, Księżyca i 5 planet w robiącym po swojemu Wodniku) zrobiliśmy sobie albo też mamy dla siebie owoce rewolucji seksualnej. Przedstawia się to tak, że wszyscy mogą się teraz bawić, mniej bojąc się reakcji rodziny czy księdza. Nie mówi się wprost, że to mężczyźni zrobili sobie dobrze. Bo biorą sobie to, o co na pewnym poziomie najbardziej im chodzi.
I teraz, feministki, bądźcie odważne prdolnąć tutaj hasłem równouprawnienie w związku czy relacji!
Czyli wedle uznania, czy to na pierwszej randce, czy po trzech tygodniach... kobieta z filuternym uśmieszkiem grzebie mężczyźnie po teczkach z umowami, z których ma pieniądze, z aktami notarialnymi, dowodami zakupu samochodów, ewentualnie dokumentami dotyczącymi zobowiązań. Później loguje się na konta bankowe, bo chce na początku potencjalnego związku sprawdzić, czy to, o co jej chodzi, ma się tak, jak ona lubi, chce i oczekuje. Czy to jest odpowiedni kandydat, czy będzie jej z nim dobrze.
Bo jeśli chodzi o stan na 2022, to kobieta się rozbiera, a mężczyzna o saldzie konta wcale nie opowiada.
Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie i kalendarza do druku na każdy miesiąc 2023 🙂