od wieku rozumu do wieku magii - nowa ziemia, era wodnika

Pół żartem, pół serio – zależy od Ciebie +

Ludzie różnie patrzą na świat. Mają różne poglądy, opinie, do których doszli – uwaga – różnorodnymi sposobami myślenia. Ciekawe, gdzie jesteś na mojej skali, zaczynającej się od zimnej, wyrachowanej tabelki ze szkiełkiem i okiem, a kończącej na magiach wszelakich i wierze we wszystko.

Skala moja, bo w zasadzie to każdy człowiek inne zjawiska nazywa skrajnościami, końcami kija w jakimś temacie.

Bo jeden ceni tylko doświadczenie. Acz w doświadczeniu możemy pytać, czy chodzi o uczucia, czy o informacje ze zmysłów, które według nałuki mogą być mylne.

Drugi ceni nałukę spisaną przez ałtorytety (po samej pisowni widzisz, że to nie ja).

Trzeci wierzy, jak ktoś mu kazał wierzyć – w zasadzie nałuka dzisiaj też jest taką wiarą, nie żadnym dążeniem do obiektywizmu.

Czwarty wierzy, w co akurat chce.

A piąty jeszcze bardziej i bardziej odlecianie.

To jak? Ziemia z twardym gruntem pod stopami, odjechane jednorożce czy coś pośrodku?

Do rzeczy, Kobieto, do ziemi, bo bredzisz.

To, do czego nam, ludziom cywilizowanym, potrzebne są ogromne nakłady sił i środków, szaman załatwia pstryknięciem palców. Nooo… na przykład regulacja jakiejś rzeki. U nas to tysiące buldożerów i ludzi, a u szamana – zbierają się kumple przy ognisku, popiją, popalą, pośpiewają i na rano robota skończona.

– Wojciech Cejrowski, Rio Anaconda

Ja to jestem z natury lub z domu rodzinnego straszliwie rozsądna, logiczna, analizująca, rozważna, kalkulująca (koziorożcowata, panniasta i bykowa, czyli bardzo do ziemi) i bez wysiłku znajdę problem na każde rozwiązanie. Odkąd uświadomiłam sobie to ostatnie, staram się tego nie robić!

I z drugiej strony dostrzegam, że ludzie żyją na tyle różnych sposobów, które mi się w tabelkach nie spinają. A ci ludzie wciąż żyją! Początkowo to był dla mnie szok. Że można inaczej, według znanych mi norm niemożliwie, a jednak można.

Albo żyję w swojej bańce informacyjnej, albo w ogóle kulturowo otwieramy się na nowy kierunek. Po raz kolejny w dziejach naszej części świata zostawiamy linijkę i wyrachowanie dla jakiegoś rodzaju wiary, a przynajmniej dopuszczania nieznanego, niewiadomego, niezbadanego, zadziwiającego, cudownego, niespodziewanego.

Wiecie, był rozsądny antyk, później szalone wieki niby ciemne, później renesans rozumu, później barokowe wariactwo szaleństwa, dalej logiczne, rozumowe, pragmatyczne oświecenie pod linijkę, potem romantyzm znów pod znakiem uczuć, wiary, dopuszczania niepoznanego, znów wjechał zdaje się pozytywizm z uczeniem chłopów podstaw i cały XX wiek z nałuką, rakietami, procedurami, tabelami, badaniami, wskaźnikami, planami, listami zadań, analizami, segmentowaniem, algorytmami, spisaniem świata prosto, płasko, zrozumiale – całego zerami i jedynkami,

Sypie się to. Ze dwa-trzy lata temu zanalizowałam (tak!), co ludzie czytają na Legimi. Otóż wśród najczęściej wybieranych tytułów można było wyłonić dominujące typy: po*nosy i pozycje magiczne tzn. o czarach, ziołach, bo o końcach świata nie chcę wspominać, choć to pewnie ten brzydki koniec kategorii magiczne.

Także być może na naszych oczach pojawia się przełom – dziękujemy mikroskopowi, zapraszamy szepty Matki Ziemi i ewentualnie fizykę kwantową.

W latach 90.-2000-2010 ciśnięto nas na rozwój osobisty w sensie produktywności, wszystko racjonalnie i siłowo. A teraz kołcze gadajo: pokochaj siebie, odpocznij, szukaj pasji, wsłuchaj się w siebie, a co Ci podpowiada intuicja? Jest różnica, prawda? Choć i to, i to nazywają rozwojem osobistym.

Najlepsze jest to, że nałuka dała podstawy i nawet mierzalne wyniki badań, by nałukę odłożyć do altany śmietnikowej i jechać z tym, co magiczne.

Czy eksperymentów w stylu pomysłów Masaru Emoto nie można nazwać nauką? Wynik jego działań brzmiał: emocje, słowa, uczucia, muzyka wpływają fizycznie na rzeczywistość – destrukcyjnie lub budująco.

A biolog komórkowy, czy jakkolwiek ta jego praca się nazywa, Bruce Lipton? Mam dwie jego książki. Facet badał na uniwersytetach komórki pod mikroskopem. I od poziomu tych komórek tłumaczy, że… myśl, energia, intencja, uczucie wpływają na fizyczność.

A zasada nieoznaczoności Heisenberga czy coś w tym stylu? W szkole było. Że obserwator wpływa na obiekt obserwowany. Że… myślą, nastawieniem, energią, obecnością – zmieniasz fizyczną rzeczywistość.

A statystyki, a badania, co się stało z chorym człowiekiem, za którego się modlono? Wracał do zdrowia szybciej niż grupa kontrolna.

A wizualizacje, polecane przez kołczów, psychologów pewnie też? Wyobrażasz sobie siebie na Kasprowym i to uczucie, wynikającej z nieprawdziwej, zmyślonej (nie)rzeczywistości wpływa na to, jak się czujesz, jak Ci serce bije, jak będziesz reagował, jaką decyzją podejmiesz w twardym, namacalnym tu i teraz.

Potwierdzone zmiany w mózgu, wyrzuty hormonów szczęścia, po nawet nieszczerym uśmiechnięciu się?

Tam wszędzie są rzeczowe dowody na to, że… ekhem… jak Cię jabłko walnie z siłą, to Cię walnie, jak przyłożysz siłę i popchniesz krzesło, to popchniesz, ale myśl, uczucie, słowo też dają… efekty w fizycznej przestrzeni.

Jeden konkretny argument?

Efekt placebo – pacjent przyjmuje “lek” niezawierający substancji aktywnych, a jego stan zdrowia poprawia się.

Myśli, przekonanie – leczą tak jak leki lub lepiej. Jeśli naprawdę wierzymy,

– temat placebo przypomniany przez Tomka, zdrowienaskroty na insta.

Wyżej zacytowałam Wojciecha Cejrowskiego. Facet ogarnia przyziemność, potrafi dodać dwa do dwóch, prowadzić biznes, obsiać pole. Z drugiej strony jest bardzo przywiązany do religii takiej, jaką przekazują mu autorytety. Z trzeciej – wierzy – bo widział – w to, co wyrabiają szamani z materią, a wyrabiają nie siłą fizyczną, tylko jakoś inaczej.

Wierzę, że ludzie mogą więcej niż wiedzą, że mogą. Jestem przekonana, że nałuka odkryła tylko część wszystkiego. A to, że jakieś mechanizmy działania fizyczności nie są złapane w oficjalne wzory i opisy, to nie znaczy, że ich nie ma i że nie działają.

Jestem otwarta, czytam, dowiaduję się. Czy uda mi się z tej wiedzy korzystać? Czy może w ogóle ludzie wkrótce nauczą się nowych rzeczy, opanują tę wiedzę-nie-wiedzę i będziemy kimś zupełnie innym gdzie indziej, bo to nie będą kosmetyczne zmiany?

Prosto i łopatologicznie,

bo ja wiem, że umiem kręcić, nęcić i pisać dużymi skrótami, a wśród różnych różnistych ludzi są i tacy, którzy mogą tego nie łapać:

Mieliśmy w XX wieku okres rozumu, nałuki nałukowej, badań, analiz, działania wedle schematów, wynikających z tych badań, zwiększania efektywności, działania siłowego. Próbowaliśmy stać się maszynami, zaprogramować się na mechaniczne czynności, które miały nas zaprowadzić do szczęścia pewnie. Badaliśmy substancje, a ludzi w sumie i tak leczyć nie umiemy.

To wyrozumowane i siłowe troszkę nawet działało, ale po czasie widzimy, jakie minusy dawało. Wyczerpanie, niedostrzeganie indywidualnego człowieka i wiele innych.

Trzeba wybrać jakąś inną, nową drogę. Masz już jakiś pomysł?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *