Moje pierwsze klientki w nowej działalności. A niech to będzie pamiętniczek mojej drogi w firmie, która produkuje suplementy diety i kosmetyki na bazie naturalnych substancji.
Otóż wiedząc, że zaczęłam współpracę z Forever, zgłosiły się do mnie najpierw bliskie mi kobiety. Nawet nie namawiałam ich na żaden zakup, nawet nie chciałam zaczynać im opowieści o produktach, choć takie praktyki wciąż są normą w marketingu sieciowym.
Cóż, ja, jeśli już, to wolę przyciągać niż naciskać. Pokazywać, co robię, wspominać o swoich powodach, czyli dlaczego według mnie, dla mnie jest warto coś robić, jakoś myśleć, czegoś używać.
Ale okazuje się, że to ze mnie taka minimalistka, szukająca wiecznie argumentów, żeby czegoś nie kupić. Większość ludzi chyba jednak ma inaczej. Bo te kobiety, moje pierwsze klientki, same zaczęły pytać, co mam, a czy jakieś dobre to, a czy coś na to, czy na tamto. Albo że wcześniej używały jakiegoś typu suplementu i czy u mnie mogłyby kupić podobny.
reklama – stała współpraca ambasadorska
I tak do jednej poszły:
- pomadka na bazie aloesu, olejku jojoba i propolisu
- aloesowa pasta do zębów z propolisem, a bez fluoru
- krem propolisowy, dla mnie boski na suche dłonie i na cienką skórę oraz zmarszczeczki wokół oczu
- butelka aloesu, czyli miesięczne doładowanie zdrowia jelit, odporności, wyglądu skóry i nie tylko.
Druga wybrała:
- krem propolisowy, od razu sztuk dwie, bo zużyje się
- balsam do ciała do codziennej pielęgnacji.
A ja już po miesiącu od zakupienia dużej paki, dzięki której zapoznaję się z produktami, dokupiłam:
Nie chcę być z tych, które na insta tańczą, podniecają się i zachwalają albo nawet straszą, że bez tego to łumrzesz. Nie żeby to nie działało. Mają swoich klientów. Ale to nie mój styl.
Będę Wam tu krótko, prosto, lakonicznie, a czasem po blondynkowemu (choć wiedzę o suplach i skórze też sumiennie zdobywam!) opowiadać, z czego korzystam albo jak czym można sobie pomóc. Na pewno bliskim nie poleciłabym czegoś, co nie jest warte zachodu. A wyżej wymienione rzeczy z czystym sumieniem pozwoliłam im zakupić.
Z kosmetyków to czuję się przede wszystkim Królową Kremu Propolisowego. Kiedy w skrócie mówię, że skóra po nim jest gładka, nawilżona, śliska, taka bez chropowatości, to to nie oddaje jeszcze sedna. Zawsze po nasmarowaniu czymkolwiek skóra jest śliska. Chodzi o to, że ja tę moją skórę matki i kury domowej 24/7 w domu, która co i rusz zmywa, myje coś przy przygotowywaniu jedzenia, sprząta i płucze te ścierki po kurzu… Ja te dłonie smarowałam rano przez cztery czy pięć dni. Później nie musiałam, bo skóra była jak z żurnala i po kilku tygodniach bez smarowania efekt wciąż jest – ta gładka, jednolita w dotyku powierzchnia bez przesuszeń. Ta skóra się naprawiła. Moje pierwsze klientki też już mają swoje efekty.
A używam więcej rzeczy z Forever, bo i pasty, i dezodorantu, i balsamu do ciała, i czasem świetnie pachnącego żelu pod prysznic, i pomadki, i żelu z czystego aloesu na ranki, poparzenia czy po depilacji. I mydła w płynie, szamponu, odżywki…
Jeśli chodzi o suplementy, to najchętniej codziennie piłabym białko waniliowe, ale skończyło mi się. Za to sumiennie dożywiam się aloesem, tzn. piję go raz dziennie. Leci czwarta butelka – w tym porcje dla dzieci. Pierwsze klientki też zaufały jego możliwościom kompleksowego wsparcia zdrowia..
👍🏻 Poza dostarczaniem wielu witamin i minerałów,
👍🏻 i byciem adaptogenem – samo to to już dużo! –
👍🏻 aloes wspiera układ pokarmowy. Po pierwsze, pomaga usunąć toksyny, w tym metale ciężkie, po drugie, wspiera pożądaną mikroflorę w jelitach, a to wszystko sprowadza się do tego, że ciało się odtruwa i jest w stanie przyswoić, wchłonąć więcej pożądanych substancji z tego, co jemy. Nie sztuka zjeść steka czy wątróbkę na żelazo, jeśli ciało jest zapchane toksynami, a jelitka tak słabe, że wcale tego żelaza dużo nie wciągną, choć dostały.
👍🏻 No i jeszcze po tym aloesie poprawia się odporność. To zawsze się przyda.
👍🏻 I jeszcze pobudza on produkcję kolagenu. I ja to u siebie obserwuję jako wzmocnienie się struktury skóry i delikatnie spłycenie zmarszczek, choć najbardziej zadziwiło mnie to, że bruzdy nosowo-wargowe zaczęły się spłycać. Nie sądziłam, że to można zrobić bez operacji czy masażów.
Ostatnio zauważyłam, że jestem w stanie przeżywać dni z mniejszą ilością słodyczy. Może to dzięki temu aloesowi. Gdy planowałam sobie, co będę robić, gdy Mąż z dziećmi wyjadą i zostanę sama, widziałam siebie, jak pierwszego dnia jadę do cukierni, kupuję ciasto z mocno kakaowym kremem, prawie torta, a w sklepie dużo słodyczy czy czipsów. I w sumie tego wcale nie kupiłam, a przez ponad pięć dni zjadłam jedną czekoladę i pół paczki ciastek. Ciasto z gościem się nie liczy, prawda? 😉
Także tak to otworzyłam sobie kolejne okienko w moim życiu, działam tam, obwąchuję, rozgaszczam się i urządzam. Cieszą mnie te pierwsze klientki bardzo.
Inne nowe okienko – zlecenia korekt i innych Exceli – też jest super. Tyle że w przypadku osobistej pracy, sprzedaję swój czas. I widoku na emeryturę lżejszą niż dzień dzisiejszy – nie bardzo.
A w marketingu sieciowym, jak ładnie stawia się kolejne kroczki, to można sobie wypracować różne fajne bonusy na przyszłość.
Nie jestem lekarzem ani specjalistą medycznym. Informacje zawarte w moich tekstach są wyłącznie opinią i nie zastępują porady lekarskiej.
Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂