Myśli z tygodnia: matki, słuchawki i ryby w puszce 🎁

Od paru lat istnieje ruch mówienia o macierzyństwie bez lukru.

Bywa on śmieszny. Jest pocieszający, gdy i Ty jako matka nie zawsze masz życie jak z katalogu. Do tej pory widziałam go głównie jako po prostu pokazywanie prawdy, całej prawdy, a nie tylko dobrych chwil czy sztucznie stworzonego przekłamania – wylukrowanego i wystylizowanego obrazu życia z dziećmi.

Teraz uświadomiłam sobie kolejny aspekt tej sprawy.

Otóż pokazywanie macierzyństwa wyłącznie wylukrowanego i milusiego powoduje zaniżanie wartości roli i pracy kobiet jako mam. Bo skoro posiadanie dziecka to słodkie ubranka, baloniki, uśmiechy i bujaczki, które robią wszystko za Ciebie, to… co za sztuka być matką, co to za wysiłek, co tam doceniać, za co podziwiać?

Do przemyślenia.

Siadając np. do pisania bloga, gdy rodzina jeszcze nie śpi, nakładam słuchawki i włączam szum fal. Nie żebym pragnęła słuchać szumu fal. Ja po prostu wygłuszam odgłosy rodziny, żeby słyszeć własne myśli.

Nakładam, włączam, robię swoje na komputerze.

Nakładam, włączam, robię swoje na komputerze.

Robiłam to już ileś razy.

I pewnego dnia, siedząc tak i robiąc coś na komputerze zorientowałam się, że owszem, słuchawki mam, ale szumu fal nie włączyłam. Niczego nie włączyłam. A pracowałam spokojnie.

Tak wytresowałam mózg, że odcina mnie już nie szum fal, zagłuszający dom, a samo włożenie słuchawek.

Dla mnie to było super ciekawe. Wpłynęłam na ciało, na to, że pomimo fizycznego słyszenia, odcinało słuchanie.

Jak pies Pawłowa, który karmiony po dzwonku po jakimś czasie zaczął wytwarzać ślinę nie na zapach jedzenia tylko na sam dzwonek.

A teraz z życia infuensera.

Otóż na mailu znalazłam propozycję współpracy. Słuchajcie.

Jeśli masz minimum 1000 obserwujących na insta,

jeśli są to obserwujący aktywni tzn. komentujący,

jeśli pospieszysz się ze zgłoszeniem do kampanii,

wymyślisz przepis(y) na potrawy,

wykonasz je, obfocisz tak, żeby nadawało się na insta i stworzysz post,

w którym oznaczysz reklamodawcę

i nie wykasujesz go przez rok,

to…

UWAGA

ta-dam

dostaniesz, wielki influęserze, bo tak Cię potrzebujemy, a zatem i cenimy,

dostaniesz

niuniasku

9 puszek ryb do wykonania tych przepisów!

Ta-dam!

Dzień pracy – i to na bazie już wcześniej zbudowanej społeczności – za miskę ryżu. Znaczy za 9 puszek ryb. Jeśli przepis nie wyjdzie dobrze za pierwszym razem i np. coś przypalisz, to puszek jadalnych zostanie mniej.

Ciekawe, czy pracownicy tej puszkowni ryb i ludzie, rozsyłający mejle, i agencje od kampanii też pracują za 9 puszek ribki dziennie.

Jak dla mnie żenada.

Jeśli kogoś potrzebujesz, to go opłać. Jeśli chcesz dostęp do tych 1000 zaangażowanych, to zapłać.

Poza tym ja 1000 nie mam, więc osoba, rozsyłająca mejle, nie robi dobrej roboty, tylko jakby traci czas i każe sobie płacić za wykonanie zadań, które są bez sensu (wysłanie maila do kogoś, kto nie ma 1000 na insta). Może jej płacą pustymi puszkami albo przeterminowanymi?

Na szczęście widzę już zmiany w onlajnowym światku, początki otrzeźwienia z paroletniego social-serduszko-haju.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *