jesień wpis na blogu Pani Strzelec

Jesień

Lato to aktywność, światło, bycie na zewnątrz. Jesień to coraz ciemniej i coraz więcej w domu. Niby nie ma złej pogody, tylko nieodpowiednie ubrania, ale są okresy, kiedy człowiek zużywa energię na co innego niż wykrzesywanie z siebie zapału do październikowych czy listopadowych spacerów.

Może właśnie dlatego, że mniej się dzieje, że niby jest ciszej i spokojniej, że każdy od września wrócił grzecznie do mrówczego trybiku – to ja siadam tu i piszę?

A może dlatego, że z końcem lipca praktycznie przestałam publikować na Instagramie i na razie bosko mi bez tego? Mam czas, odzyskałam swoją uwagę, swoje myśli i mogę wyrazić się znów tutaj. I lubię 🙂

Zobacz ludzi przyspawanych do smartfonów. Ja jak się napatrzyłam, to odinstalowałam wszelkie social media z komórki, choć i tak niewiele tam obserwowałam. Polecam. Więcej tutaj.

Ach. Są już badania naukowe, omawiające korelację cukrzycy z falami, jakie wytwarzają komórki / wifi.

Rozbudowywane są szpitale psychiatryczne, szczególnie dla dzieci i młodzieży 🙁

Wyloguj się w cholerę i przypilnuj z tym tych, na których Ci zależy.

Dzisiaj mydło i powidło, bo przez parę miesięcy nie pisałam (nie licząc dwóch tematycznych tekstów, jeden i dwa) i potrzebuję na nowo się rozkręcić.

Odkąd odinstalowałam te sociale (a przysięgam, że obserwowałam tylko kilka kont!), to zyskałam pusty czas oraz błądzący, bo nie wlepiony – wzrok.

I słuchajcie, te oczy tak mi błądziły, że np. dostrzegły kiepskawy stan niektórych roślin doniczkowych. Użyłam Internetu nie do dopaminowania się, że tamta dziewczyna wrzuciła coś ciekawego albo nudnego, tylko do ulepszenia mojego realnego życia, mojego otoczenia. I tak w różnych tematach.

Jako rasowa Pani Strzelec wciąż jestem zainteresowana Prawdą, wiedzą, zrozumieniem. No raczej tego niematerialnego, bo o tym, co można dotknąć i zmierzyć, to każdy mniej więcej wie, co i jak.

Wróciłam do książki Przeskok ewolucyjny. Od kryzysu do życia w harmonii. Autorzy pięknie układają tam dzieje naszej cywilizacji w pewien zrozumiały i ciekawy schemat, omawiają różne dziedziny życia ludzi (nauka, medycyna, polityka, gospodarka – na różnych etapach historii i dziś), zwracają uwagę na problemy i proponują sensowne ich zdaniem kierunki, czy może wręcz prognozują trendy. Ja tę książkę tak małymi łyczkami.

Znowu słucham wykładów o znakach zodiaków (o każdym 1-1,5 godz.!) Mirosławy Krogulskiej – na dole playlisty są najnowsze filmy. Jej wiedza, skojarzenia, umiejętność ubrania w słowa, podania przykładów, dowcip – mistrzostwo i sama przyjemność dla słuchacza.

Astrologia nie jest dla mnie wyrocznią. Ale tak wiele z niej się zgadza z rzeczywistością, że chętnie korzystam, by czasem zyskać po prostu więcej wiedzy, znaleźć brakujący puzzel, połączyć jakieś fakty.

Z radością wróciłam do niektórych artykułów z Jasnej Polski.

Chciałabym, aby w końcu zamiast pitolić o człowieczeństwie, akceptacji, sloł lajfie i miłości, ludzie zaczęli praktykować człowieczeństwo, akceptację, sloł lajf i miłość. I wierzę, że tak będzie. Szczegóły zostawię dla siebie, bo – jak to u mnie – byłoby może zbyt wywrotowo 😉

Polecam też pytanie siebie na początku jakiegoś nowego pomysłu, rozpoczynania nowej drogi, obierania nowego celu – co ma być za tą drogą, po osiągnięciu tego celu? Sądzę, że wielu ludzi zaprzęga się do kieratu dla jakiegoś celu, tylko na czas, aż go osiągną – zapominając, że nie kieratując dalej, nie utrzymają tego osiągnięcia. Czy nie pchasz się w coś takiego? Wielu wlazło.

Uważaj na diety niskowęglowodanowe, karniwora itp.

Brzmiało mi to niegdyś logicznie, ale… kiedy coś już promuje każda aktoreczka w swojej książce, kiedy w Biedro są serki z niby podwyższoną wartością białka, to mnie tu coś śmierdzi.

Kiedyś wmawiano, że tłuszcz jest zły. No ewentualnie można margarynę, ona nawet pomaga na serce – podpisywali się kardiolodzy na opakowaniach i w reklamach.

W sklepach były jogurciki 0% tłuszczu i zapewne każdy lekarz polecał 0 tłuszczu.

Była faza wysławiania ciemnego pieczywa.

Był agresywny wjazd warzyw z ciszej przyczajonymi owockami.

Lekarze na wszystko polecali więcej warzyw i błonnika, ciemne pieczywo.

Później kasza jaglana i olej kokosowy – do wszystkiego.

Następnie wyszło, że margaryny są jednak tak straszne, że w USA zakazano ich sprzedaży.

Ktoś cicho szepnął, że może cukier jest gorszy od tego tłuszczu.

Kolejny bąknął, że przyczyną wszystkiego, co złe, jest gluten.

Jedynym słusznym rozwiązaniem stało się odżywianie głównie wyciskaną nacią selera (powiedziałabyś swojej prababce 😀 ).

Wjechały dziewczyny z trudnych rodzin z promocją stylu życia z 0 alkoholu.

Lekarze zaczęli zakazywać cukru i glutenu (wciąż zakazując smażonego, tłuszczu, czerwonego mięsa… – został Ci burak), chociaż słodziki, zamienniki glutenu i soja mają ponoć nie mniejszą szkodliwość.

Ktoś uznał, że pierdzieli warzywa i w sumie wsuwanie samego mięsa jak nasi przodkowie i Eskimosi – jest zdrowe.

Obok stękali rozstrojeni hormonalnie weganie.

Była wszędzie tarczyca z haszimotem. Teraz jest insulinooporność, stany przedcukrzycowe i cukrzyce.

Jak kiedyś trafnie zauważyła Kornelia Orwat, wmówiono nam i powtarzamy jak małpy, że to cukier nas usypia i to ten sam cukier rozbrykuje dzieci.

Z kardio aerobików najzdrowszych, najzdrowszymi zrobili jogi, a później ciężary. Co będzie następne? Z jakiego powodu ciężary i białko będą jednak ble?

Także do wszystkiego z dystansem.

Tyle na dzisiaj. Nie dawaj się fejkom. Zajmij się swoim życiem.

Scroll to Top