Droga, której całości nie znam, ale wchodzę +

Może zauważyłaś, że ja zawsze byłam bardzo logiczna, poważna, porządna. Musiałam być w porządku, wszystko sprawdzić, mieć pewność, wiedzieć co i jak – by wejść w jakąś sprawę, jakieś działanie.

Z jednej strony to niby dobre, rozsądne, niby bezpieczne.

Z drugiej, świat i tak jest nieprzewidywalny, życie niesie niespodzianki. I sporo osób głosi, że “zacznij coś robić, nawet, jeśli nie widzisz całej drogi – wystarczy, że widzisz dwa pierwsze kroki, kolejne będą ukazywały się po drodze, ważne, że Bóg zna całą drogę” i takie tam blablabla. Może i to jest rozsądne, bo rzeczywiście po przejściu jakiegoś etapu stajemy się kimś innym, patrzymy z innej perspektywy, nasze możliwości się zmieniają, może zwiększają. A jednocześnie to podejście zalatuje filozofią “jakoś to będzie”, która kojarzy mi się z naiwnością i głupotą.

Jak widzisz, pięknie umysł mój rozłożył podejścia na czynniki pierwsze, wskazał plusy, minusy, przyczyny i skutki…

Wielu decyzji nie podjęłam, w wiele spraw nie weszłam z powodu… Że nie wiedziałam, co dalej będzie, czy na pewno się uda, zepnie, czy dam(y) radę.

Po raz pierwszy nawet w miarę na spokojnie wchodzę w dużą sprawę, której dalszego etapu drogi nie widzę.

Starszy zaczyna pierwszą klasę w edukacji domowej. Czyli że ja mam wbijać dzieciom swym program szkolny do głów.

Mam w miarę luz z tym, że w pierwszej klasie dziecko ma udowodnić, że potrafi liczyć do stu co dziesięć (10,20,30…). Bo Starszy liczy do 999 co jeden.

Nijak nie widzę natomiast dalszych kroków: wtłaczania im funkcji, tych wykresów x i y, przenoszenia liczb dzieleniem czy mnożeniem na drugą stronę równania, znajdowania największego wspólnego dzielnika czy czego tam, liczenia pola koła i kotangensów, pilnowania, by przeczytali “Antygonę” z “Balladyną”, gadania im o enzymach, których nazw i funkcji i tak nikt poza paroma lekarzami nie pamięta, a enzymy mają to w de i i tak działają…

Wiem, że istnieją ludzie, których dzieci sobie z tym poradziły. I to daje mi nadzieję, że choć nie wiem, jak, to jest to możliwe.

Są babki, które opowiadają, że chodzą z dziećmi do lasu i dzieci mają super wyniki z testów, bo siedzą w lesie. Zgodzę się z tym, że życia, rozmowy, liczenia do stu i o biedronek zwyczajach można się w lesie nauczyć. Ale daty bitwy pod Grunwaldem stamtąd nie wyciągniesz, a na teście czeba napisać.

Także tak. Obyśmy dali radę na tej drodze, na wszystkich etapach 🙂

Tekst opublikowany po raz pierwszy 10 września 2021.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *