slow life i muchy

O tym, że władze boją się wolnych ludzi i dlaczego lubię muchy 🎁

Bardzo niesamowicie ciekawy artykuł na stronie The Idler Toma Hodgkinsona, tego od mojej biblii tzn. książki Jak być wolnym:

In Praise of the Economically Inactive

Już wcześniej obił mi się o ekran temat wielkiej rezygnacji, czyli ludzi którzy w wyniku doświadczenia innego trybu życia podczas sezonu grypowego ’20-’21, uznali, że do pracy takiej, jaka jest, nie wrócą.

Artykuł, który dziś linkuję, jeśli dobrze rozumiem, mówi o REakcji patologicznego rządu brytyjskiego na rezygnację z pracy takich ludzi. Znaczy już łonym się grunt spod stołków osuwa, skoro podjęli się akcji łatania sytuacji.

I nie, nie idą z odezwą do narodu, że: oj, boimy się, że wam na chleb nie starczy, no idźta do pracy, bo jedzenie, dach, lekarz z wywieszką, że jak masz kaszel, to nie przychodź.

Nie, nie, nie! Oni jak król nagi jadą: idźta do pracy, bo nam firmy przestają rosnąć.

Wiecie, że wylądowaliśmy w jakiejś spatologizowanej gospodarce, w której firma nie może po prostu regularnie przynosić zysku. Ten zysk ma regularnie rosnąć. Bez rośnięcia to się nie składa, przynajmniej tym na górze.

To jest przykre. Kiedyś rybak łowił, ile mógł, sprzedawał i żył. Krawcowa szyła, ile mogła i żyła. Dziś jeśli nie robisz hurtowo tzn. jako tania fabryka lub wielkimi maszynami, to bez marketingu na poziomie robienia potrójnych aksli na lodzie – masz praktycznie zerowe szanse na rynku. Nie ma miejsca na po prostu krawcowe, które po prostu szyją i wyżyją.

Także po mojemu – obnażyli się. Że mają problema, bo im przez slołlajfowców przestaje rosnąć.

Na spacerze zorientowałam się, że lubię muchy. Może nie te duże, grube, ale owady, przed którymi wszyscy straszą, że nas zjedzą, jak zima zbyt łagodna. Było wiele łagodnych zim i nie czuję się zjedzona przez komary.

Dziś chodzi mi o to, że… widok muszek, unoszących się chmarą nad krzakami, to znak, że jest ciepło. I o to chodzi! Jest nadzieja i są nawet znaki, że idziemy ku wiośnie, ku ciepłu.

Kochaj każdego nowego owada, którego widzisz. I biedronkę, co się zbudziła od słonka przy szybie, i tę muszkę z krzaków.

Zdjęcie: Warszaffka. Rural edition.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

styl życia

Czego słucham, kogo czytam? 🎁

Próbuję jakoś akceptować fakt kijowości naszego klimatu przez 9 miesięcy w roku. Próbuję się w tym odnaleźć. Tak, po 30+ latach chodzenia po tej ziemi.

Otóż ostatnio nie cisnę siebie ni dzieci na chodzenie po krzakach, po lesie. Nie szukam, czym się zachwycić w tej szarej, zimnej substancji. Nie zachwycam się na siłę. Nie wciskam sobie, że nie ma złej pogody.

Czekam na wiosnę i lato, by wtedy spędzać dużo czasu na dworze. Liczę na ocieplenie klimatu, które nam tę wiosnę przyspieszy i podgrzeje.

I póki co, siedzę w domu. Słucham, czytam, oglądam, sprzątam, leżę, jem, trochę porządkuję zdjęcia.

Zimową zgnilizną porządkować zdjęcia zrobione w bardziej uroczych i słonecznych porach roku – to jest dobry patent! Zamiast stresować się w czerwcu, że nie ogarniam zdjęć, że nie nadążam publikować czy wybierać, co ma iść do rodzinnego albumu. Trzeba nad tym siadać, kiedy jest tak ciemno, że przez kilka miesięcy prawie żadne zdjęcia nie wychodzą.

Jonna Jinton, o której już wspominałam, robi foto zimą i pokazuje, jak cudnie jest u niej, gdzie jest jeszcze ciemniej i zimniej niż tu. Ja zdecydowanie cieszę się z temperatur na plusie.

Czego słucham?

Dzięki Matce Tylko Jednej odkryłam piosenkę Flowers Miley Cyrus. Zdaje się, że już oklepana jak niegdyś Despacito, ale do mnie takie rzeczy potrafią nie dotrzeć. Modne piosenki. Bo nie chodzę do modnych miejsc. Radia słucham jedynie w aucie, którym też dużo nie jeżdżę, no i słucham go tylko, kiedy nie ma godziny reklam, a ona jest bardzo często. A w ogóle to przeważnie ustawiamy w tym aucie Polskie Radio Dzieciom, które o 12.00 nap*dala hymnem aparatu państwowego (emotikona plaskania się dłonią w twarz). Jeśli jest godzina reklam, a radio dla dzieci akurat usypia dzieci (12.00-14.00), to włączam z usb Przodków moich dusze. A dzieci jęczą buntem 😉

Wracając do Flowers, to muzyczka przyjemna, a tekst jaki jest, każdy słyszy. Pisałam, że jest rok ja, więc stawianie na siebie, a nie wiszenie na innych będzie w tym roku żarło. Jakbyś i Ty była poza tematem – podmiot liryczny (podmiota liryczna buehehe) po rozstaniu śpiewa, że poradzi sobie bez faceta, bo babeczka może sama ze sobą tańczyć i sama do siebie mówić.

Chciałam tylko napisać, że z jeszcze większą przyjemnością słucham bardzo udanej polskiej wersji tej piosenki: Wonder, Kwiaty.

Choć wciąż obie są piosenkami-ciekawostkami, a nie czymś, czym karmiłabym swój mózg godzinami. Pewnych treści, jak tych z wiadomości, o rozstaniach, zdradach, brudach tego świata nie słucha się godzinami, jeśli chce się być zdrowym.

O brudzie to nagrała też Kasia Nosowska. Kobieta zdecydowanie przejrzała na oczy. Śpiewa nawet o smsach od premiera wiater byndzie, zdejmij majty z balkonu! Piosenka Larum.

Na smutnej, choć w 2020 prawdziwej płycie Larum Bilona i Paprodziada w tym utworze jest z kolei ten cudny fragment, który warto pamiętać:

Możesz mi mówić, że jestem zacofany,
bo nie jest dla mnie miarą zdrowia i męstwa
bycie dobrze przystosowanym do, do głęboko chorego społeczeństwa.

To teraz coś niecoś pozytywniej. Coś, czego można słuchać godzinami, bo jest przyjemne muzycznie i z dobrymi treściami:

  • płyta Naturalna Generacja Goorala i Paprodziada – pierwsza i ostatnia piosenka są zawsze dobre, poza tym ostatnio mam nastroje na piątą (Przodków moich dusze) i siódmą (Ciemną stronę księżyca w sobie mam)
  • płyta Fenix ShatyQS – słuchana ponad rok temu, teraz widzę w niej nowe treści
  • być może dla Ciebie jest najnowsza płyta ShatyQS Wedatytułowy utwór jest wg mnie bardzo trafny w przekazie, prawdziwy (kapłani przejęli klucz do mądrości i razem z nami utknęli we mgle, czyli ludziom zakazano ufać własnej wiedzy z wewnątrz, nie ofiarowując w zamian niczego mądrego; a my przecież wszystko, co ważne, wiemy), pozostałe są dla mnie albo zbyt mocne, a ja nie chcę się wzruszać ze łzami, albo rozumiem teksty rozumem, natomiast sama tego nie doświadczyłam lub tam nie jestem, więc głupio się takim czymś godzinami mantrować jak dla mnie.

Bliżej ziemi? Ok.

Maciej Wieczorek o Internecie i o szkole. Jeśli zajrzysz do o szkole, to zerknij też na ten tekst.

Coś do oglądania

W tekście o tym, że proste życie i krzaki to jednak takie moje jest i nie ustępuje, polecałam kanał Kącik Hani.

Oto filmy, od których możesz zacząć, jeśli (jeszcze) nie śledzisz pani Hani dla pani Hani tylko szukasz mądrych przemyśleń:

Uwaga, uwaga! Jeśli zabierasz się za oglądanie czegokolwiek na YT, polecam być wylogowanym z gugla, żeby Cię dziad (m)nie(j) śledził. I do tego: jeśli używasz YT w przeglądarce Brave na komputerze lub DuckDuckGo na telefonie – masz YT bez reklam. O tego rodzaju podejściu do Internetu pisałam tutaj, a wyżej poleciłam film Macieja Wieczorka.

Warto przeczytać

Książki: Tomasz Chałko Wolna Wola i Świadoma dieta.

Blog: Jasna Polska.

Z niego chociażby taki cytat:

[Świadoma Kobieta] Znakomicie zna swój gniew. Pozostaje w bardzo świadomej relacji z osobistą Godzillą. Spuszcza ją ze smyczy tylko wtedy, gdy jest to absolutnie niezbędne. A potem natychmiast przywołuje z powrotem do siebie – do Domu.

Dobre, co? W kobiecie mieszka wiele postaci. Mamy różne twarze. Możemy piec ciasto, ale gdy trzeba, mamy i Ciemną Stronę Księżyca (Paprodziad), Demona (ShataQS) czy hinduską kobiecą boginię – niszczycielkę, Kali. Ktoś Tobie drzazgę, ale tam, gdzie nie wolno – Ty w ułamek sekundy rozsadzasz cały Układ Słoneczny i 9 sąsiednich.

A później po rozsadzeniu znowu z Shatą śpiewasz:

Czy naprawdę odbiegam od reszty swą myślą,
Kiedy w ręce trzymam nóż przeciwko tym, co niszczą?

A z Jasnej Polski może chcesz coś o fb? Po przeczytaniu dodaj sobie, ile tam poszło do przodu, czyli do chamstwa od czasu publikacji artykułu w 2018.

Coś o tej świadomej kobiecie, skoro już poszedł cytat wyżej?

Może odpowiedź, podpowiedź, komentarz dla Kornelii i jej Kubusia z Prosiaczkiem? Tak mi się kojarzy kwestia pragnień, kontroli, nieotrzymywania tego, czego pragniemy:

Im dłużej z czymś walczysz, tym bardziej to napiera. Im bardziej czegoś nie chcesz i się tego boisz, tym bardziej to jest obecne w Twoim życiu.
Tylko akceptacja i pozwolenie stanowi klucz do wolności.
Wiem, to kontr-intuicyjne, ale naprawdę tak jest. Przetestowałam to tysiące razy na sobie.
Walka powoduje przepięcia i blokady w energiach. Naciskanie, kontrolowanie, wymuszanie to nie są dobre wibracje, nie przyciągają dobrych rzeczy…
Jeśli spróbowałaś-eś już „wszystkiego” i nadal
[niechciana sytuacja]… całkowicie się poddaj.

To akurat z tekstu o wyczekiwaniu miłości, ale jest chyba o pragnieniu czy oczekiwaniu czegokolwiek.

A codziennie zamiast fejsunia: Dobre Wiadomości!

Tekst powstał we współpracy ze stanem podgorączkowym.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

styl życia

Nie bierz na serio wszystkiego, ale bierz na poważnie siebie 🎁

Do wszystkich zimnych Kóz z mocnym Saturnem 😉

Ja w swoich ustawieniach mam tak, że jestem właściwie sztywna. Przestrzegam zasad lub ich szukam tak, by je określić i ich przestrzegać. Jeśli mam coś zrobić, to musi to być zrobione idealnie. Porządnie, z planem, regularnością, konsekwencją. Albo wcale.

Wolałabym to co wyżej, napisać w czasie przeszłym. Bo wiem, że taki tok myślenia mi nie sprzyja i że powoli traci też ważność w kontekście tego, jak działają ludzie. Sztywność, parcie schematem, korporacje, procedury – dzisiaj ludzie tego nie chcą, obśmiewają to, wypisują się.

A wracając do pojedynczego człowieka np. mnie z pojedynczą głową z milionem myśli… Orientuję się, że nie muszę podchodzić do wszystkiego tak poważnie. Że można coś zrobić trochę, albo wcale, albo nieco po terminie.

Że można wydepilować skórę trochę. Można wziąć się za to, nawet wiedząc, że dzisiaj nie zrobię tego perfetto. To głupi przykład, ale nad tą czynnością wzięło mnie na te rozmyślania.

Jeśli trochę chcę wydepilować, trochę lubię monotonię tej czynności, to nie muszę wcale robić tego porządnie i na sto procent!

Bo ja z tych, co by ustaliły plan. Że taki konkretnie fragment i powtarzać konkretnie co tydzień, co trzy dni, co miesiąc – każde rozwiązanie może być ok, ale ustal, kobieto, które wybierasz i się go trzymaj!

A właśnie, że nie. Bo mogę sobie wyrywać włoski dla wyrywania włosków wtedy i przez tak długi czas (czy też powierzchnię skóry), ile mi się chce. A jak mi się odechce, mogę to zostawić w środku roboty. Bo to depilowanie… nie jest ważne!

I tak naprawdę większość spraw, wokół których latamy i które nieraz poważnie traktujemy, nie jest ważna.

Wiesz przecież, że bez Ciebie świat też kiedyś będzie się kręcił.

Ja pisuję o sprzątaniu domu i segregowaniu przedmiotów. Są ludzie, którzy tego potrzebują i skoro mogę, to proszę bardzo, dzielę się spostrzeżeniami i poradami. Ale to sprzątanie to też bzdurka! Jeśli masz ochotę teraz poprzeglądać swoje rzeczy – zrób to. A jeśli nie masz ochoty, to też jak najbardziej w porządku.

Ważne jest to, co dla Ciebie jest ważne. Ważne jest, by nie sprzedać swoich wartości. Ważne jest, by mieć czas na praktykowanie ich. Ważne jest uszanowanie siebie, a dalej zwykłe dobro i miłość między ludźmi. Albo na początek chociaż ciepło.

Ważne jest wyjść na dwór, kiedy czujesz, że chcesz wyjść. Jest to ważniejsze od zapisanego w grafiku depilowania.

Ważne jest ruszyć ciało w taki sposób i wtedy, kiedy czujesz, że chcesz, że ciało prosi. I to jest ważniejsze od czynności, którą akurat wtedy śmiertelnie poważnie wykonujesz.

Ważne jest to, co Ty czujesz odnośnie sytuacji w Twoim życiu, zobowiązań, pracy, układu w domu, barwy światła, kolegowania się z danymi ludźmi, kupowania w danym sklepie, jedzenia o danej porze czy danych składników.

Może czujesz, że chcesz się wcześniej położyć?

Może czujesz, że chcesz ciszy? Albo że właśnie chcesz włączyć muzykę w rodzaju durnym, ale z jakiegoś powodu teraz Ci potrzebnym?

Może czujesz, że nie chcesz w czymś uczestniczyć? W jakimś sposobie myślenia, plotkach, spotkaniach, w jakimś sposobie dbania o zdrowie, przekonaniu, wierze?

Zachęcam do nierobienia (nie pierwszy raz).

Zachęcam do rozpoczynania robienia czegoś bez parcia, że jak się zaczęło, to trzeba skończyć.

Zachęcam do rozluźnienia ramion, puszczenia ściśniętego brzucha i zastanowienia się, co najgorszego może się stać, jeśli np. nie zapłacisz w terminie tego rachunku. I na ile prawdopodobny jest najczarniejszy scenariusz.

Zachęcam do pytania siebie, czego Ty chcesz.

I do pytania siebie, dlaczego zabierasz się za robienie danej czynności. Bo ktoś oczekuje, bo wypada, bo obowiązek, bo musisz, bo masz ochotę, bo głupio nic nie robić, bo wszyscy tak robią, bo tak robiła moja mama?

Pisałam, że według mnie to będzie rok ja.

To napisałam ja, zachęcająca, byś uparcie słuchała swojego wnętrza, serca, sumienia, intuicji, nawet ciała i ochoty i traktowała to jako ważniejsze od śmiesznych w sumie zewnętrznych autorytetów, schematów i wszystkich guru-sruru, łącznie z Panią Strzelec 😉

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

styl życia
dlaczego świętować walentynki (2)

Główny powód, żeby świętować Walentynki 🎁

Wiem, że dobrze wyglądam, jednak na tej Ziemi pożyłam już trochę lat. Pamiętam zamierzchłe czasy, kiedy to nie było święta pt. Walentynki. Nie było i nie było. Ludzie żyli lepiej bądź gorzej, nie będąc świadomymi, że coś tracą. (Bo może niczego nie tracili?)

Aż pewnego chmurnego dnia w deszczowym [tu wstaw sobie dowolne amerykańskie miasto z wysokimi biurowcami] jakiś pan doznał olśnienia nad arkuszem kalkulacyjnym. Wyszło mu, że gdyby w tym lutym walnąć jakieś święto, to by więcej zarobił. Na czym? Na czymkolwiek.

Może na różowych świeczkach w kształcie serduszka i jednorazowych kwiatach? Od tego zacznijmy. Później pójdziemy w bilety do kina, poliestrowe majtki typu sznurek, a z czasem dojedziemy do weekendów spa.

Także jeśli pragniesz wesprzeć finansowo pana, który pewnie ma wciąż za małą liczbę prywatnych samolotów, śmiało, wykup ze sklepów wszystko, co czerwone i w serduszka.

Jeśli po prostu chcesz spędzić ze swoim bliskim człowiekiem przyjemny wieczór, możesz to zrobić dwunastego trzynastego, piętnastego, każdego, dzisiaj, jutro, w marcu, lipcu i listopadzie.

Dobra, dobra. Święto w tym dniu, owszem, kiedyś funkcjonowało. Ale nie na naszej szerokości geograficznej, tylko nad Morzem Śródziemnym. Tamtym ludziom w tym czasie zaczynała się wiosna, co my świętujemy ponad miesiąc później, w równonoc. Zaczynała im się wiosna, więc mogli sobie biegać nago, celebrując rolnictwo i płodność. Aż przyszedł jakiś papież i im zabronił, nakazując w tym dniu wspominać jakiegoś męczennika.

Gdzież u nas w lutym nago? Gdzież te majtki typu sznurek prezentować, kiedy nawet jak staniesz tak w mieszkaniu, to zimno i nieprzyjimno?

W naszych okolicach kojarzenie par i zakochaństwo świętowało się w dniach około letniego przesilenia. Ciepło, jasno, świeża, soczysta roślinność. Nikt nie marznie.

Zamiast prezentów szuka się po krzakach z wybrankiem nieistniejącego kwiatu paproci. A nie sznura pereł z metką znanego domu mody.

Bo materia nie jest najwyższą wartością. W ogóle i ani trochę.

Ogniska są fajne, uczty są fajne, dobrze jest mieć ciepłe, ładne, wygodne ubranie i wspaniale, że nas w zamkniętych ścianach żaden wilk nie napadnie i że na nos pod dachem nie kapie. I to jest trzon materii, jaką człowiek potrzebuje.

Po zaspokojeniu tej podstawy nie lecimy, drodzy państwo, do kupowania kolejnych samochodów, szukania urządzeń, których jeszcze nie mamy.

Tylko pracujemy nad relacjami, dobrem, prawdą, sensem, pokojem…

Jednak kocham wolność i staram się szanować różnorodność ludzkich charakterów i doświadczeń. Także jeśli pragniesz wesprzeć finansowo pana, który pewnie ma wciąż za małą liczbę prywatnych samolotów, śmiało, wykup ze sklepów wszystko, co czerwone i w serduszka.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

styl życia

Stanąć z boku 🎁

Cała moja kategoria filozofia na blogu oraz mój codzienny styl życia wyglądają tak a nie inaczej m.in. ze względu na to, że uważam, że ludzie źle sobie urządzili świat. Uważam, że robią głupio.

I wiesz co? Ja (już) nie walczę z systemem. Nie walczę z tymi ludźmi. Nie tłumaczę im, nie próbuję wpychać ich na moją drogę.

Ja po prostu nie uczestniczę w ich ślepo uruchamianych działaniach. Stoję sobie z boku i robię swoje. Żyję sobie z boku.

Oni mnie zaczepiają. A ja spokojnie, uparcie swoje. Bez walki.

O, jesteś w ciąży! Chodź co drugi tydzień do gina, żeby ci palce wsadzał. I kupuj te tabletki na podtrzymanie ciąży. Zdrowa jesteś, ale nie zaszkodzi wziąć! – Nie, nie skorzystam.

O, kończy ci się ciąża. No to pędź do szpitala, bo wiadomo: wszyscy tak robią. – Nie, nie trzeba.

O, masz dziecko, dajta je do żłobka, przedszkola! Wszyscy tak robią. – Nie, nie skorzystam.

O, dziecko zaraz skończy 6 czy 7 lat. Przyprowadź je 1 września w białej koszuli do szkoły, a potem budź, pakuj kanapki i prowadzaj co dzień. – Nie, nie trzeba.

O, telewizor mówi, że musisz szmatę na lico. Wszyscy teraz tak robią. Nałóż szmatę na lico. – Nie, nie skorzystam.

O, termin ważności dowodu ci się kończy / skończył. Idź grzecznie do pani urzędnik i proś, błagaj o nowy. Wszyscy chcą mieć aktualne dowody. Bez tego nie weźmiesz kredyta! – Nie, nie trzeba.

O, niesiesz śmieci plastikowe w plastikowym worku. Wyrzuć je z workiem, wszyscy tak robią. – Nie, nie skorzystam. Wysypię śmieci do kontenera, a worek plastikowy jeszcze posłuży mi na następne razy.

O, kup sobie auto na prund, bo łunia straszy, że benzynowych ci zakaże. – Nie, nie trzeba.

Wstań przed 10, bo… no bo o 10 nie wypada! – Nie, nie skorzystam. Tzn. to zależy od poprzedniego wieczora i planów na nowy dzień oraz samopoczucia.

Dej się nakłuć i dej dzieciora do nakłuwania. – Nie, nie trzeba.

Kup sobie nowe cokolwiek. Do smarowania skóry, do ubrania, do domu. – Nie, nie skorzystam.

Zestrachaj się, bo w telewizorze powiedzieliśmy ci takie rzeczy, że powinnaś się strachać. – Nie, nie trzeba.

Kup sobie ubezpieczenie. – Nie, nie skorzystam.

O, dziecko boli gardzioło. Idź do lekarza. Wszyscy tak robią. – P*dol się.

I coraz więcej ludzi tak żyje. Po cichutku, po swojemu. Ściskam Was wszystkich, którzy po swojemu.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

styl życia
koszmar o szkole, blog Pani Strzelec, edukacja domowa

Koszmar nocy zimowej, czyli polska szkoła 🎁

Nad ranem miałam sen. Te nad ranem są u mnie niezwykle wyraziste. Albo po prostu najlepiej zapamiętywane. 

We śnie budziłam się w łóżku ze stresem. Domyślałam się, że zaspałam. Domyślałam się, że jest w najlepszym razie 7.45 a ja mam na powiedzmy 8.15 do szkoły. Do której trzeba dojechać. 

Wstawałam i ze stresem szukałam kartek w szufladach biurkach, i ze stresem logowałam się na stronie liceum, żeby znaleźć swój plan lekcji. 

Pierwsza matma. Straszne. Pewnie nie zdążę. A w ogóle lepiej na matmę pójść czy nie pójść – co będzie bardziej stresujące? Nie odrobiłam prac domowych, nie mam pojęcia, o czym była ostatnia lekcja, nie umiem. A jeśli mnie zapyta?

I ile tam tych lekcji mam w planie? Milion… Do wieczora.

I tak każdego dnia. Ileż to wszystko powodowało stresu!

.

Obudziłam się potem już tak naprawdę w świecie, w którym jestem wolna, nic nie muszę, a na pewno nie muszę do szkoły. I w którym moje dzieci nie chodzą do szkoły.

Jaka ulga!

Dosłownie jakby ktoś mi darował jakąś karę w postaci niewolniczego życia, karę życia w stresie dla samego stresu, zrywania się dla zrywania i orki dla orki.

.

Minęło ze 13 lat od mojej szkoły, a wciąż potrafi się przyśnić. Jakby nie patrzeć, to był kawał życia!

Byłam dobra uczennicą, w niektórych sprawach bardzo dobrą i w cholerę grzeczną tzn. cichą, bojącą się własnego cienia. I własnego światła też. Czyli nie sprawiającą kłopotów

.

Szkoła jedna z najelepszych w mieście i katolicka więc nie było totalnych patologii w relacjach między uczniami czy z ich zachowaniem wobec nauczyciela na lekcji. 

Mimo wszystko nie chciałabym tam być.

Odsiadywać życia, słuchając po raz któryś tego dnia czytanej listy obecności.

.

Każda stresująca sytuacja w życiu dorosłym jest przynajmniej albo wynikiem moich działań, moich wyborów, albo ja mam na nią wpływ.

Ludzie dzieciństwo, nastoletniość wspominają z pragnieniem, by się tam znów znaleźć? Ale że jak!?

Mnie jest lepiej teraz. W dorosłości mam obowiązki, ale wybieram je i ustawiam w wolności. I jeśli kotlety schabowe mi nie wychodzą, to mogę uznać, że nie będę robiła kotletów. Istnieje 465 innych możliwych obiadów. W szkole cisną, by każdy nauczył się wszystkich 466 obiadów lub nienauczony cierpiał stres kartkówek, odpytywań i wysłuchiwał, jak istotne są schabowe. Tak samo jak stolica Kongo i schemat budowania się estrów. Na luzie bez tego wszystkiego przeżyjesz i jeszcze szczęście osiągniesz, majątek i nirwanę. Bez schabowych, bez Kongo i bez wzorów estrów.

Szkoła to stres dla stresu, kara za to, że żyjesz.

W temacie polecam dwie nowe publikacje. No, jeśli najbliższe lata nie przyniosą zmian w szkolnictwie (lub odpływu rodziców z państwowego systemu szkolnego), to… bardzo się zdziwię.

Do tej pory paranoję widzieli pojedynczy, zwykli ludzie. Dzisiaj mówią o niej ludzie ze znanymi nazwiskami, twarzami, renomą i wpływem. Przebieram nóżkami w oczekiwaniu na zmiany.

Jak słyszę czasami, że przychodzi dziecko do domu i ma dwie godziny zadań domowych, to ja mam tak że w edukacji domowej tyle dziecko się uczy przez cały dzień. I to jest ktoś, kto przez dwie godziny, ale jak to, przecież dzieci w szkole się uczą 8 godzin! Nie, dzieci w szkole też się uczą dwie godziny i to jak mają naprawdę dobry dzień i dobrze zorganizowany dzień, bo większość czasu zajmuje, zajmują przerwy, sprawdzanie obecności, odpytywanie, kartkówki, sprawdziany, sprawdzanie kartkówek, sprawdzanie sprawdzianów, poprawy kartkówek, poprawy sprawdzianów, właśnie zebrania jakieś, zajęcia dodatkowe, jakieś później są jeszcze apele, przygotowania, teatrzyki . Ogólnie w szkole na lekcji to w zasadzie, jak dobrze pójdzie to 15 minut jest nauki na 45 minutowej.

Może jeszcze 😉 nie znana twarz, ale polecam też zobaczyć tekst mojego Męża w tym temacie. Możecie go oczywiście zaobserwować i zrobić wszystko inne, co można na fb, którego ja wciąż nie mam.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

styl życia

Zrób nam eko dobrze, a sobie zdrowotnie źle 🎁

Ja tak dam głos wobec wypowiedzi reklamowych eko internetowych kobiet.

Otóż eko internetowe kobiety zachęcają w ramach płatnej reklamy do zakupu żarówek led, które to działają przez naście lat.

Miasta też ochoczo wymieniają latarnie na ledowe i chwalą się tym przed wyborcami.

Jest to rozwiązanie eko. Nomiczne. Czy także ekologiczne? Poza zużyciem prądu oblicz koszty wytworzenia, transportu i utylizacji. Ja nie liczyłam.

Ale chodzi mi o coś innego. Mianowicie są okuliści, którzy mówią, że przebywanie w pomieszczeniach oświetlonych ledami działa niekorzystnie na wzrok.

Nie jestem lekarzem.

Tak tylko piszę.

Warto brać informacje z różnych źródeł. Mnie nikt za reklamę żarówków nie płacił, to mogę pisać, co chcę, byle nie obrazić jakiegoś Andrzeja.

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

styl życia
mama w domu - blog Pani Strzelec

Wartość “siedzenia w domu” matki “siedzącej” w domu 🎁

Dzisiaj o tym, jak cenne jest to, że kobieta decyduje się przeznaczyć większość swojego czasu i energii na zajmowanie się własnymi dziećmi oraz jak to niestety wciąż bywa – na zajmowanie się wszystkimi sprawami domu i rodziny “przy okazji”. Może czas w końcu rozłączyć te dwie sprawy: dzieci-ludzi i dom-rzecz? Także jaki sens ma mama w domu?

.

Po pierwsze, to ja chciałabym, żeby oczywistym było, że zajęcie się drugim człowiekiem zawsze jest piękne i wielkie. Piękniejsze i większe niż zajmowanie się rzeczami lub mnożeniem pieniędzy.

A tak szczególnie wielkie jest zajmowanie się człowiekiem małym, którego trzeba nauczyć życia, począwszy od jedzenia i siusiania nie pod siebie, przez pismo po w miarę samodzielne radzenie sobie w dorosłości.

Dawałam to kiedyś na bloga:

Jeśli kobiety zajmują się robieniem dzieci (making babies), a mężczyźni robieniem pieniędzy (making money), to kim jesteś, jeśli bardziej cenisz pracę mężczyzny? Czy cenisz pieniądze ponad ludzi?

Także uznajmy, że piękne jest wkładanie siebie, energii, czasu, przemyślenia, planowania w codzienne bycie z małymi ludźmi i kierowanie ich przez życie albo pokazywanie możliwych kierunków.

(Tutaj wołałam ostatnio o podstawową etykę i moralność).

.

Po drugie, niejeden już wyliczał, ile kosztowałoby miesięcznie wykupienie usług, które przy dzieciach oraz “przy okazji” wykonuje kobieta – mama w domu. Podlicz sobie opiekunkę, prywatnego nauczyciela, prywatnego szofera, pielęgniarkę, sprzątanie, pranie, posiłki i to, że w lodówce zawsze magicznie są produkty. Do tego planowanie wyjść, wycieczek, wizyt u rodziny i ewentualnie lekarzy, pilnowanie tych terminów, dyrygowanie wszystkimi, by o danej godzinie byli gotowi do wyjścia i odpowiednio ubrani, nie mówiąc o myśleniu o świętach, urodzinach i rocznicach w rodzinie i wśród znajomych, wyborze i zakupie prezentów, utrzymywaniu relacji, łagodzeniu sporów…

Jeśli to nie byłoby wykonane “przy okazji” przez “siedzącą” kobietę, to trzeba by za to zapłacić albo zrobić samemu, albo chodzić w przepoconym, a w przypadku dzieci także w za małym.

.

Po trzecie.

Zobaczcie, że rodzina to zespół. Małżeństwo to powiedzmy że tandem. Jakiś układ, który w momencie istnienia obydwu części i wykonywania przez nie swoich funkcji – działa sprawnie.

Może jesteś kobietą, która zdecydowała się być z dziećmi w domu?

(W ogóle wkurza mnie fakt, że gdy chcę poczytać o matkach, pozostających w domu, to wyskakują mi wyłącznie artykuły o mamach bobasków. Jakby 4- czy 8-letni człowiek nie potrzebował mamy tak bardzo? Jakby pierwszy siad dziecka był tak ważny, że chcesz przy tym być, ale przekazywanie 6-latkowi prawdy o funkcjonowaniu świata i ludzi nie było tak ważne – możesz scedować to na nisko opłacane, zideologizowane państwowe panie?)

Wyobraź sobie, że “siedzisz” w domu z dziećmi i “przy okazji” pracami domowymi. Wyobraź sobie, że masz dość gderania drugiej strony, że może byś poszła do pracy.

Ok, podzielcie wszystko na pół. Mama w pracy, mama w domu, tata w pracy, tata w domu.

Wyobraź sobie swojego męża, który nagle ma 3,5 dnia na pracę, bo pozostałe 3,5 dnia dzieci przypadają jemu. Wyobraź sobie, że będzie musiał ogarniać połowę skarpetek i dziecięcych dramatów. Wyobraź sobie, ile zarobi przez te 3,5 dnia. Wyobraź sobie, jak będzie sam sobie i dzieciom-wybrednisiom zdrowo gotował.

Udźwignąłby czy wracał z kwiatami na kolanach, prosić o trochę Twojego “siedzenia”?

.

Wcale nie jestem tak bosko ustawiona i pewna siebie w roli, jaką sobie wybrałam. Wokół mnie mało kto mnie rozumie. Wielu myśli, że jestem po prostu leniwa i wykorzystuję Męża. Słyszę to od lat. Paru ludzi może wciąż żywi nadzieję, że mi przejdzie i zapiszę dzieci do szkoły.

Żyję tak, jak wybrałam, bo ja jestem do tego przekonana. Nikt nie pomaga, nie wspiera, laurek nie wystawia, pomników nie stawia. Nikt nie rozumie, nie podziwia, nie docenia.

(To o ludziach poza Mężem, który jako tako jeszcze to dźwiga).

Tak tylko daję znać, jakbyś i Ty była z tym wszystkim sama i obmawiana od leniuchów. Bywa. Da się z tym żyć.

Ważne chyba, by nie sprzedać duszy, co nie? Tym, co sprzedali, przez jakiś czas fortuna sprzyja, ale później kończą z bezsensem życia, depresją i jeszcze gorszymi sprawami.

Może któryś z tych cytatów Cię wesprze?

Pozostańmy w kontakcie! Raz w miesiącu wyślę Ci maila z listą nowych tekstów -> zapisuję się .
Dostaniesz tajne hasło do ebooka o minimalizmie 🙂

styl życia